Niby to żadna nowość – w dzisiejszych realiach świata sztuki nie liczy się jej jakość, czy wartość artystyczna, jedyne co ma znaczenie, to zakwalifikowanie nazwiska artysty do jej obiegu – z różnych powodów i na różne sposoby. Dalej koło toczy się samo, promocja, rynek sztuki, znakomicie się napędzają i żywią zaserwowanymi produktami. Nic nowego, a jednak doświadczenie tego osobiście, namacalnie, czarno na białym, jest niezwykłym przeżyciem, wręcz nieprawdopodobnym. Dlaczego aż tak silnym? Zapewne dlatego, że skreśla wszelkie wątpliwości, resztki wiary w jakąkolwiek uczciwość, cenienie innych wartości, które mogły się zalęgnąć mimo kontroli gdzieś w podświadomości naiwnego artysty. Taki zimny prysznic powinni serwować sobie co jakiś czas artyści, którzy wierzą w uczciwość, a tym bardziej wrażliwość „osób opiniotwórczych”. Nic poza grą się tu nie odbywa. Jest start, rozgrywki, gracze, premie, gubienie kolejki, zwycięzcy, przegrani, no i osoby poza grą. A osłupienie może dać np. artyście pewne świadectwo o świadomości bycia ofiarą, co zanalizował np. Baudrillard w niezbyt lubianej przez krytyków książce z 1996 roku pt. „Spisek Sztuki”.
Nam jednak poniższy fragment wyjątkowo pasuje do zastanej sytuacji:
„Owa paranoja stowarzyszona ze sztuką sprawia, że brak już możliwości krytycznego osądu, pozostaje jedynie polubowny, z konieczności przyjacielski podział owej nicości. Na tym polega spisek sztuki i tutaj kryje się jej scena pierwotna, odmieniona przez te wszystkie politury, wernisaże, układy, ekspozycje, restauracje, kolekcje, dary i badania, która nie może znaleźć swego rozwiązania w żadnym ze znanych światów, gdyż za zasłoną zmistyfikowanych obrazów schronił się on przed myślą.
Innym aspektem owej dwulicowości za sprawą owej zmyślonej nicości jest – a contrario – zmuszanie nas wszystkich, byśmy nadawali temu wszystkiemu jakieś znaczenie i darzyli zaufaniem, pod pretekstem, że jest niemożliwością, aby to było w aż takim stopniu niczym, że coś musi się przecież za tym kryć. Sztuka współczesna posługuje się tego rodzaju niepewnością, niemożliwością wydania jakiegokolwiek uzasadnionego sądu estetycznego, licząc na winę tych, którzy niczego z tego nie pojmują albo tych, którzy nie pojęli, że nie ma tu już nic do zrozumienia. Również za tym kryje się zbrodnia ujawnienia tajemnicy. W gruncie rzeczy można również sądzić, że ci ludzie, których sztuka ma wszak w poważaniu, wszystko tak naprawdę pojęli, gdyż samym swym osłupieniem dają oni świadectwo swej intuicyjnej zdolności pojmowania: świadomości bycia ofiarą nadużycia władzy i tego, że ukrywa się przed nimi reguły gry, wykorzystuje ich i nabiera. Innymi słowy, sztuka bierze udział (nie tylko z finansowego punktu widzenia rynku sztuki, lecz również poprzez zarządzanie wartościami estetycznymi) w powszechnym zbrodniczym procederze ujawniania tajemnicy. I to nie ona jedna: polityka, ekonomia i informacja korzystają z owego współuczestnictwa i tej samej ironicznej rezygnacji ze strony „konsumentów”.”
Swoją drogą, jeśli przekonania filozofa są efektem jego znużenia współczesną sztuką, jak pisze Dorota Jarecka „To pretensjonalna diagnoza postawiona przez znudzonego kulturą stuletniego lekarza znad Dunaju”, dlaczego pojawia się notorycznie tak wiele dowodów na uprawomocnienie „spisku sztuki”? Nie szukając daleko – z najbardziej bezpośredniego dziś, internetowego źródła informacji – niewiele dowiemy się w języku polskim na temat tej książki – bo komu ta teoria miałaby przynieść korzyści? Twórcom kolejnego spisku? My Krasnale, po otrzymaniu kilku zimnych pryszniców, przestaliśmy wierzyć, że jest coś więcej. Nie wierzymy w symulowane idee i koncepcje rozbudowywane przez sieć „uznanych” artystów, krytyków, kuratorów; czego uprawomocnieniem mają być zakupy kolekcjonerów, udział w biennalach czy „prestiżowych” targach sztuki. Dlatego też nasze „wypowiedzi artystyczne” odarte są ze złudzeń, ze skomplikowanych koncepcji, nie symulują też usprawiedliwienia w postaci nowych, wartościowych treści. Podstawowym zimnym prysznicem był Sasnal, dlatego na niego reagujemy jeszcze do teraz. Sasnal krzyknął nam prosto w twarz, że jesteśmy poza grą. Do tej pory nawet się w nią nie wciągaliśmy, trwaliśmy we własnej wizji artystycznej ułudy. Po jej zmyciu zostaliśmy niejako zmuszeni do przyjrzenia się grze – i musimy przyznać, że wciągnęło nas to. Poznajemy ją, odkrywamy, wizualnie przekazujemy swoje wrażenia, większość obserwatorów może stwierdzić, że nie odkrywamy Ameryki. Ale my przyznajemy – nie jesteśmy chodzącą encyklopedią, nie mamy przerobionych wszystkich dzieł najmodniejszych dziś filozofów, nie znamy na pamięć oficjalnie funkcjonujących dziś kontekstów, w których umieszcza się artystów. To, że dziś przypisano sztuce różne funkcje czy brak funkcji, to że określono ją na różne sposoby, nas nie obchodzi. Jeśli dziś malujemy tak proste rzeczy, jak banalnego Big $asnala, czy krytykanta z centralnym punktem na odbycie; nie znaczy wcale, że nie pozwolimy sobie np. na zachwyt, doznania estetyczne, czy nawet metafizyczne, gdy poczujemy taką potrzebę, wbrew temu, że to wartości ogłoszone oficjalnie za nieaktualne. Właściwie, jeszcze do niedawna o tym nie wiedzieliśmy – że dziś już nie można się zachwycać. Gdyby nie przeczytanie paru tekstów, nadal wierzylibyśmy w coś, czego już nie ma, w coś, w co wierzą jedynie nic nie rozumiejący „nieznawcy sztuki”. A może wciągnie nas polityka? Powiązania jej ze sztuką w Polsce są co najmniej ciekawe, może wręcz fascynujące. Nie znajdziemy w jej obszarze cytatów ze „spisku sztuki”, za to nie obejdzie się bez Zizka, Lacana, Ranciere’a czy innych lewicujących nazwisk.
Nie możemy przewidzieć, co jeszcze odkryjemy – pewnie dla odbiorców sztuki nic nowego, skoro wszystko już widzieli. A może nowością jest odkrywanie czegoś, co już odkryte? A może nie chodzi o odkrywanie, lecz dobrą zabawę z nibyodkrywania? Jak ma być dobra akcja, to nie powinno zabraknąć złości i agresji. Niech prowadzi nas intuicja, byle by coś się działo. Nawet chętnie zaangażujemy się w spisek.
The Krasnals
Nam jednak poniższy fragment wyjątkowo pasuje do zastanej sytuacji:
„Owa paranoja stowarzyszona ze sztuką sprawia, że brak już możliwości krytycznego osądu, pozostaje jedynie polubowny, z konieczności przyjacielski podział owej nicości. Na tym polega spisek sztuki i tutaj kryje się jej scena pierwotna, odmieniona przez te wszystkie politury, wernisaże, układy, ekspozycje, restauracje, kolekcje, dary i badania, która nie może znaleźć swego rozwiązania w żadnym ze znanych światów, gdyż za zasłoną zmistyfikowanych obrazów schronił się on przed myślą.
Innym aspektem owej dwulicowości za sprawą owej zmyślonej nicości jest – a contrario – zmuszanie nas wszystkich, byśmy nadawali temu wszystkiemu jakieś znaczenie i darzyli zaufaniem, pod pretekstem, że jest niemożliwością, aby to było w aż takim stopniu niczym, że coś musi się przecież za tym kryć. Sztuka współczesna posługuje się tego rodzaju niepewnością, niemożliwością wydania jakiegokolwiek uzasadnionego sądu estetycznego, licząc na winę tych, którzy niczego z tego nie pojmują albo tych, którzy nie pojęli, że nie ma tu już nic do zrozumienia. Również za tym kryje się zbrodnia ujawnienia tajemnicy. W gruncie rzeczy można również sądzić, że ci ludzie, których sztuka ma wszak w poważaniu, wszystko tak naprawdę pojęli, gdyż samym swym osłupieniem dają oni świadectwo swej intuicyjnej zdolności pojmowania: świadomości bycia ofiarą nadużycia władzy i tego, że ukrywa się przed nimi reguły gry, wykorzystuje ich i nabiera. Innymi słowy, sztuka bierze udział (nie tylko z finansowego punktu widzenia rynku sztuki, lecz również poprzez zarządzanie wartościami estetycznymi) w powszechnym zbrodniczym procederze ujawniania tajemnicy. I to nie ona jedna: polityka, ekonomia i informacja korzystają z owego współuczestnictwa i tej samej ironicznej rezygnacji ze strony „konsumentów”.”
Swoją drogą, jeśli przekonania filozofa są efektem jego znużenia współczesną sztuką, jak pisze Dorota Jarecka „To pretensjonalna diagnoza postawiona przez znudzonego kulturą stuletniego lekarza znad Dunaju”, dlaczego pojawia się notorycznie tak wiele dowodów na uprawomocnienie „spisku sztuki”? Nie szukając daleko – z najbardziej bezpośredniego dziś, internetowego źródła informacji – niewiele dowiemy się w języku polskim na temat tej książki – bo komu ta teoria miałaby przynieść korzyści? Twórcom kolejnego spisku? My Krasnale, po otrzymaniu kilku zimnych pryszniców, przestaliśmy wierzyć, że jest coś więcej. Nie wierzymy w symulowane idee i koncepcje rozbudowywane przez sieć „uznanych” artystów, krytyków, kuratorów; czego uprawomocnieniem mają być zakupy kolekcjonerów, udział w biennalach czy „prestiżowych” targach sztuki. Dlatego też nasze „wypowiedzi artystyczne” odarte są ze złudzeń, ze skomplikowanych koncepcji, nie symulują też usprawiedliwienia w postaci nowych, wartościowych treści. Podstawowym zimnym prysznicem był Sasnal, dlatego na niego reagujemy jeszcze do teraz. Sasnal krzyknął nam prosto w twarz, że jesteśmy poza grą. Do tej pory nawet się w nią nie wciągaliśmy, trwaliśmy we własnej wizji artystycznej ułudy. Po jej zmyciu zostaliśmy niejako zmuszeni do przyjrzenia się grze – i musimy przyznać, że wciągnęło nas to. Poznajemy ją, odkrywamy, wizualnie przekazujemy swoje wrażenia, większość obserwatorów może stwierdzić, że nie odkrywamy Ameryki. Ale my przyznajemy – nie jesteśmy chodzącą encyklopedią, nie mamy przerobionych wszystkich dzieł najmodniejszych dziś filozofów, nie znamy na pamięć oficjalnie funkcjonujących dziś kontekstów, w których umieszcza się artystów. To, że dziś przypisano sztuce różne funkcje czy brak funkcji, to że określono ją na różne sposoby, nas nie obchodzi. Jeśli dziś malujemy tak proste rzeczy, jak banalnego Big $asnala, czy krytykanta z centralnym punktem na odbycie; nie znaczy wcale, że nie pozwolimy sobie np. na zachwyt, doznania estetyczne, czy nawet metafizyczne, gdy poczujemy taką potrzebę, wbrew temu, że to wartości ogłoszone oficjalnie za nieaktualne. Właściwie, jeszcze do niedawna o tym nie wiedzieliśmy – że dziś już nie można się zachwycać. Gdyby nie przeczytanie paru tekstów, nadal wierzylibyśmy w coś, czego już nie ma, w coś, w co wierzą jedynie nic nie rozumiejący „nieznawcy sztuki”. A może wciągnie nas polityka? Powiązania jej ze sztuką w Polsce są co najmniej ciekawe, może wręcz fascynujące. Nie znajdziemy w jej obszarze cytatów ze „spisku sztuki”, za to nie obejdzie się bez Zizka, Lacana, Ranciere’a czy innych lewicujących nazwisk.
Nie możemy przewidzieć, co jeszcze odkryjemy – pewnie dla odbiorców sztuki nic nowego, skoro wszystko już widzieli. A może nowością jest odkrywanie czegoś, co już odkryte? A może nie chodzi o odkrywanie, lecz dobrą zabawę z nibyodkrywania? Jak ma być dobra akcja, to nie powinno zabraknąć złości i agresji. Niech prowadzi nas intuicja, byle by coś się działo. Nawet chętnie zaangażujemy się w spisek.
The Krasnals
No comments:
Post a Comment