February 14, 2009

Wywiad z The Krasnals w Splocie

Splot „Wstręt”

„Krasnali wstręt do sukcesu”

Z The Krasnals rozmawia Paweł Brożyński


Paweł Brożyński: Krytyczka Iza Kowalczyk na swoim blogu przyznała, że jest Waszą fanką. Stwierdziłą, że wbiliście kij w mrowisko, jakim jest poukładany, klarowny światek polskiej sztuki. Jak doszło do tego, że zdecydowaliście się działać?

The Krasnals: Zapalnikiem naszej akcji była obrzydliwie słaba wystawa Sasnala w Zachęcie. Wyjątkowo niski poziom, zarówno pod względem techniczno-warsztatowym, jak i przekazu. W naszych głowach nie mieściło się, jak to możliwe, żeby przy tak zerowym poziomie robić tak zawrotną karierę. Sprowokowało to jednoznaczną burzę mózgów. Na wystawie byliśmy 5, 6 razy i wbrew recenzjom w mediach, gdzie ubóstwiano Sasnala, większość publiczności była zawiedziona, wręcz zdruzgotana: niektórzy kpili, inni ironizowali, widzieliśmy to na własne oczy. To był pierwszy moment, kiedy na własnej skórze odczuliśmy efekt manipulacji w sztuce. Sygnał, że możemy działać. Kupiliśmy Przewodnik po Sasnalu, gdzie grupa krytyków i ludzi mniemających ze sztuką nic wspólnego, ale pragnących wypłynąć na Sasnalu, wypisywała na jego temat niestworzone historie. Sztucznie tworzyła ideologie i koncepcje do wyjątkowo nieudanych przemalunków ze zdjęć z Internetu. Weźmy na przykład opis, gdzie wracający z knajpy nad ranem Sasnal po pijaku namalował wyjątkowo nieudany, wręcz obrzydliwie kiczowaty, brudny pejzaż Krakowa. I oczywiście, nagle, ktoś nam wmawia, że jest to przewspaniały portret psychologiczny budzącego się miasta Kraków… kompletna bzdura!

Sasnal może znaleźć byle zdjęcie jakiegokolwiek Żyda, oczywiście to temat modny, na którym można wypłynąć w sztuce współczesnej, i nagle krytycy głoszą, że jego sztuka jest krytyczna, zaangażowana w jeden z najmodniejszych tematów – Holocaust. Przykłady można mnożyć, gdzie wielki mistrz chwytał zdjęcia o tematyce historycznej, żydowskiej, i nieudolnie je przemalowywał. A świta krytyków robiła swoje. Nie mogliśmy nie zareagować.

Dlaczego w polskiej sztuce źle się dzieje?
To nie sztuka polska, tylko postkomunistyczny wtórny subprodukt sztuki zachodniej, w której panuje system dyktatury, totalny brak demokracji. Można by wyliczyć na palcach obu rąk czołowych artystów polskich, chociaż kompletnie nie wiadomo, kto i dlaczego ogłosił ich czołowymi. Jak to możliwe, że jedni artyści mają zaraz po dyplomie wystawę w CSW, a z innymi, dużo lepszymi od nich, nikt nawet nie rozmawia? Przywodzi to na myśl układ systemu totalitarnego, opierającego się przede wszystkim na kontaktach i znajomościach rodzinno – przyjacielskich. W Polsce ciągle istnieje silny kompleks Zachodu. Zauważmy, że do wypromowania tam polskiej sztuki wybrano artystów, którzy dokładnie naśladują zachodnich twórców. Między obrazami Sasnala i Tuymansa praktycznie nie ma różnicy. Na Zachodzie ta sztuka chwyta, bo okrężną drogą potwierdzamy wielkość tego, co wymyślił Zachód, właśnie poprzez naśladowanie. Do tego modne – atrakcyjne dla zachodu, niemal egzotyczne hasła typu PRL, komuna, Holocaust, naziści, homofonia, czynią z polskiej sztuki wzięty towar.
Kolejny przykład – jaka jest logika wątku antykonsumpcyjnego z początku lat 90 w sztuce polskiej? Kraj dopiero co wyszedł z komuny, powstały pierwsze supermarkety, ludzie zaczęli cieszyć się pełnymi półkami, dzieci przestały zbierać opakowania po soczkach czy czekoladach, a tu już atakuje się ich, że podchodzą do życia w sposób konsumpcyjny. Co to znaczy, że Polacy „wciąż” kupują coca-colę? O społeczeństwie zachodnim z długą tradycją kapitalizmu można było tak powiedzieć, ale dlaczego o Polakach? Jednym powodem dla takich zagrywek mogła być zachodnia moda na sprzeciw wobec konsumpcji, a ten temat był jednym z topowych w ówczesnym obiegu sztuki.
Według nas polska sztuka współczesna wcale nie jest polska, czy słowiańska, czy nawet centralno-europejska. Tak na dobrą sprawę, jest żadna. Jest zwykłym, nieszczerym odwzorowywaniem tego, co tworzy się na Zachodzie. Dla nas jest to tym większą tragedią, gdyż uważamy, iż sztuka zachodnia z natury jest słabsza, niż możliwości polskich twórców, ich potencjał. Sztuka Zachodu zawsze była bardziej znana, bardziej modna, bo po prostu powstawała w lepiej usytuowanych ekonomicznie krajach, gdzie na dodatek nie było komuny. Dlatego tam nigdy nie było problemu z wypromowaniem swoich artystów, nawet tych najbardziej kiepskich.

Wzięliście na tapetę Sasnala. To przemyślana strategia ataku na symbol sukcesu czy raczej wyraz oburzenia albo – jak chcą niektórzy – Waszej frustracji i zazdrości? Bądź co bądź, o takiej popularności, jaką zdobył Sasnal, większość polskich artystów może zapomnieć.
Mogą zapomnieć z prostych przyczyn. Nie dlatego, że mają gorszy warsztat, czy mniej pomysłów. Przede wszystkim, brak im odpowiednich menedżerów, kontaktów, o których była już mowa wcześniej, instytucji, które mogłyby ich wypromować. W dzisiejszych czasach sztuka to branża jak każda inna, nastawiona na zysk, a sukces uzależniony jest także od promocji i dobrej strategii marketingowej, doświadczonych kreatorów wizerunku i marek. Czy naprawdę myślicie, że topowi polscy artyści mają farta? Na sukces wyselekcjonowanych artystów ciężko pracuje cały sztab specjalistów i nie ma tu mowy o przypadkach.
Co do strategii, to tak naprawdę nie mieliśmy żadnej. Wszystko działo się spontanicznie. Powstanie The Krasnals można porównać do big bang’u. W tym samym czasie i miejscu spotkało się kilka osób, mających te same poglądy i chcących je głośno wyartykułować. Odpaliliśmy dynamit, a Sasnal ustawił się najbliżej. Był dla nas najłatwiejszym celem, bo z całej czołówki polskich artystów okazał się najgłupszy. Po pierwsze, wdał się w dziwny układ polityczny z Sierakowskim i Krytyką Polityczną, po drugie, nikt inny nie pozwolił sobie na publikację nieodpowiedzialnych, żenujących i obrażających innych artystów wypowiedzi. Sasnal jest popularny zupełnie jak Doda, o popularności której większość artystek może tylko pomarzyć. Ale co to ma wspólnego z jakością?

Czy pomysł na nazwę grupy nawiązuje do wystawy Piotra Kmity?
A kto to jest? Pierwszy raz o nim słyszymy. Już od dawna w Internecie do Sasnala przylgnęła nazwa Krasnal. Naturalnie, przejęliśmy ją. Jakiś czas temu Łukasz Radwan proponował Sasnalowi, idąc za przykładem Andy Warhola, produkcję krasnali na masową skalę.

Zabawa z fenomenem popularności Wilhelma Sasnala wydaje się ciekawa, ale czy nie uważacie, że jesteście w stosunku do niego nie fair? Jak rozumiem nie wierzycie w opinie, że się nie zmienił, że jeździ do Berlina pociągiem, że jest odporny na pokusy sławy?
Odporny na pokusy sławy, ale z lekkością skreślający z grona „wartościowych” artystów wszystkich mających coś wspólnego z Akademią, estetyką, czy metafizyką, tych co wierzą w piękno, czy nie maja żadnych poglądów politycznych. Swoimi wypowiedziami to on okazał się nie fair w stosunku do innych artystów. Tak na dobrą sprawę swoim zachowaniem sam przyzwolił na taką reakcję. Kwestia skromności, czy sam w sobie jest fajny czy nie, nas nie interesuje. Nie wnikamy w to, bo nie ma to wpływu na sztukę i na innych. Zresztą nie wątpimy, że może być wspaniałym człowiekiem. Co z tego, że Caravaggio był mordercą, a Egon Schiele trafił do więzienia za szerzenie pornografii? Dla nas liczy się, że robili świetną sztukę, czego niestety o Sasnalu nie możemy powiedzieć.

Czy waszym zdaniem akademizm czy sztuka metafizyczna mogą trafnie opisywać obecną rzeczywistość? Przecież jako The Krasnals robicie zupełnie coś innego.
Jedno z drugim raczej nie ma nic wspólnego, a tym bardziej się nie kłóci. Chodzi nam raczej o to, aby z góry nie skreślać tych wartości, czy pewnego rodzaju sztuki, który ma przecież ogromny potencjał i doskonale może funkcjonować obok sztuki krytycznej czy nastawionej na opisywanie teraźniejszości. Uniwersalność czy doskonały warsztat mogą sztukę wzbogacać i niesłusznie przekreśla się je ze względu na modne trendy w sztuce. Robimy coś innego jako The Krasnals, aby głośno coś powiedzieć, ale absolutnie jesteśmy przeciwni ogólnemu wstrętowi, zarówno w stosunku do akademizmu, jak i sztuki metafizycznej. Chodzi o zwykłą równowagę.

Czy naprawdę tak nisko oceniacie to, co robi Sasnal?
Zero wyrazu, brak gestu malarskiego, co wskazuje na osobowość zamkniętą, nieśmiałą, mało energetyczną. Żadnych własnych pomysłów, czyli totalny brak kreatywności (o czym sam pisze), rysunek niepewny jak u ucznia pierwszej klasy liceum plastycznego, nawet szkice i rysunki podrysowane najpierw nieśmiało ołówkiem. Ogólnie brak kreatywności i warsztatu.

Do waszych ulubieńców nie należą również Sławomir Sierakowski, Jakub Banasiak, Monika Branicka, władze Krakowskiej Alternatywy, Rafał Bujnowski, Luc Tuymans, Lucien Freud… kogo jeszcze należałoby dodać do tej listy?
Sierakowski i Banasiak to propagatorzy historii typu komuna, centralizacja. W tym kraju chyba wszyscy mamy tego dosyć, więc nie ma tu o czym więcej rozmawiać. Monikę akurat bardzo lubimy. Nie wszystko z naszej strony to atak. Lubimy też zabawę. Freuda akurat cenimy. Tu chodziło o coś innego – zaimponowała nam kwota.

Wasza działalność wpisuje się w tradycję zgrywu, żartu – myślę tu o Łodzi Kaliskiej, Gruppie, czy też Słynnej Grupie Ładnie. Przyszedł czas, kiedy byli Ładności stali się mainstreamowcami, a The Krasnals zgrywają się z ich działań i poglądów. Czyżby rewolucja zżerająca własne dzici trwała w najlepsze?
Nasze doświadczenie potwierdziło, że powaga i szczerość nie popłaca. Jak widać zgryw, żart, agresja i prowokacja dają znacznie więcej owoców. Wypowiadamy się, komentujemy współczesne wydarzenia i są ludzie, którzy nas słuchają, tacy którzy nas popierają i tacy którzy nas wyśmiewają. Ten brak obojętności napędza nasze działania i potwierdza, że pojawienie się The Krasnals było jak najbardziej potrzebne. To motywuje. Co do Grupy Ładnie – słyszeliśmy że istniała raczej w nazwie i na kilku imprezach. Czy to nie przesada mówić o jej działalności, w której owocem była jedna marna wystawa?

Opinie na wasz temat są skrajne. Obok fascynacji czy zainteresowania ze strony Izy Kowalczyk, Łukasza Guzka czy Piotra Bernatowicza, pojawia się też ostra krytyka. Wojciech Kozłowski wprost daje do zrozumienia, że to, co robicie, wynika z zawiści. Na stronie Arteonu o Waszej twórczości pisze „te rzygi”. Co wy na to?
A nam się z kolei wydaje, że pan Kozłowski jest naszym największym fanem. To właśnie on rozpętał najciekawsze dyskusje na nasz temat, a co za tym idzie, zrobił nam świtną reklamę. Dziękujemy i pozdrawiamy go serdecznie.

Bolą porównania do Leppera?
Ależ skąd, to wyjątkowa postać – jak z kreskówki. Śmianie się z siebie jest zdrowe, dostarcza organizmowi dużo witamin.

Od początku mieliście ochotę na wbijanie kija w mrowisko, na walkę z układami na polskiej scenie artystycznej, ośmieszania zakłamania politycznie zaangażowanych? To projekt z góry obliczony na taki cel, czy też szum, jaki powstał wokół, stopniowo Was do tego przekonywał?
To proces, który się rozwijał, kształcił i w dalszym ciągu ewoluuje. Sasnal stał się ostatecznym prowokatorem. Sztuka lansowana przez polskie instytucje jako wyjątkowa, okazała się największą komercją. Wciskane „spoty reklamowe” z dziwnymi, totalnie mijające się z prawdą faktami, otoczka fałszu i zakłamania, zmusiły nas do rozgrzebania tego mrowiska. A to dopiero początek. Niespodzianek jest wiele.

Poruszacie się w sferze różnych mediów. Działacie anonimowo w Internecie, malujecie, urządzacie akcje – prowokacje, które dokumentujecie, opisując je na blogu albo kręcąc wideo – na przykład Berlińskie Biennale. To wszystko działania krytyczne, demaskatorskie, ironiczne. Komentujecie to, co robią inni – czy to nie nudne? Nie interesuje Was twórczość afirmatywna? Burzyć jest chyba trochę łatwiej…
A co na przykład wniósł Żmijewski, robiąc filmy o niepełnosprawnych? Wykorzystał ich dla swoich korzyści. Dziś przecież na topie jest krytykowanie, komentowanie – my zmieniliśmy tylko obiekt. A hasła typu destrukcja i dekonstrukcja są bardzo budujące. Świetnie zagrał na nich chociażby Rauschenberg, praca Starty rysunek de Kooninga dziś jest jedną z jego najsłynniejszych prac. Teraz artyści prześcigają się w krytykowaniu olimpiady w Pekinie czy zaniedbań ekologicznych. Każdy tylko zadaje pytania. Zresztą powróćmy do naszego biednego Sasnala: „sztuka nie jest od szukania odpowiedzi, tylko od zadawania pytań”. Także w tej dzidzinie wcale nie jesteśmy wyjątkowo innowacyjni.

Naprawdę wierzycie, że akcje The Krasnals mogą przewietrzyć polski światek?
To nie jest najważniejsze. Czerpiemy korzyści z samego procesu. Celem jest droga, a nie doście do celu.

Wasze działania bezwzględnie naświetlają impas polskiej sztuki. Tego nikt wam nie odbierze. Wszystko, co trzeba było powiedzieć na ten temat, już powiedzieliście. Co dalej?
Akcję możemy zakończyć w każdej chwili, i tak już osiągnęliśmy to, co chcieliśmy. Poza tym działamy anonimowo, a nasz dorobek jawny przynosi nam wiele korzyści. W odróżnieniu od innych, wspomnianych wcześniej grup, jesteśmy fenomenalni, gdyż to, co robimy jako Krasnale jest tylko skrawkiem naszej działalności. Akcję The Krasnals prowadzimy równolegle z pozostałymi naszymi projektami artystycznymi. To jest tylko epizod. Poza tym nie wszyscy muszą budować, grupa nie po to powstała. Z drugiej strony, kto wie, czym jeszcze zaskoczymy? Możecie być gotowi na wszystko.


The Krasnals – kontrowersyjny tercet, komentujący działania uznanych artystów polskiej sztuki i kultury, działający anonimowo, przede wszystkim w Internecie. Przedsięwzięcia grupy wywołały dość ożywione dyskusje na temat kondycji polskiej sztuki oraz tego, jak daleko można posunąć się w przewrotnej krytyce środowiska.

No comments:

Post a Comment