September 11, 2009

Polski Tarantino w sztuce – The Krasnals - "Bękarty wojny"



My, grupa artystyczna The Krasnals, jesteśmy kontynuacją myśli Quentina Tarantino na polu sztuk wizualnych.
Jeszcze rok temu krytycy traktowali naszą działalność artystyczną jako zabawną, choć zarazem pełną ostrych uderzeń parodię polskiego establishmentu sztuki współczesnej, w gruncie rzeczy pozbawioną znaczenia. Przy pierwszym odbiorze nie doceniało się przewrotności konstrukcji.
Ten brawurowy zwód wskazuje na kluczową cechę twórczości The Krasnals.
My również w swojej sztuce dokonujemy operacji na rzeczywistości. Ale dla przewrotności odbywa się to w obszarze sztuki gdzie wydawałoby się że ten kawałek rzeczywistości odseparowany jest od całej reszty zjawisk i ma zapewniony umowny azyl od wszelkiego rodzaju krytycznej czy przewrotnej interwencji artystycznej.

Wchodzimy w demiurgiczne kompetencje, przechwytujemy władzę nad widzem, ale ta manipulacja jest pozbawiona tragicznej nuty, która pojawia się u wielkich manipulatorów sztuki polskiej, jak Sasnal czy Żmijewski. My staramy się do końca być cool. Nie mamy problemu z wiarą, czy świat da się zbawić przez sztukę. My po prostu nie wychodzimy z pracowni. Sztuka jest naszą religią.

Nasza twórczość to kolejna faza po tarantinowskiej destrukcji i pomieszaniu klasycznych gatunków – to wręcz bezpośrednie zapożyczanie i miksowanie gotowych dzieł i projektów. Żerujemy na fragmentach sztuki polskiej i zagranicznej, w tym również na samym Tarantino. Na szczęście poza zapożyczeniami mamy również własne pomysły. Zręcznie bawimy się bieżącymi wydarzeniami i postaciami światka sztuki, polityki i innymi celebrities. Poza tym poważne przełamujemy śmiesznym - w bardzo sierioznym parku rzeźby w Berlinie ktoś (kurator biennale Adam Szymczyk) nagle natyka się na polską gipsową świnię; demaskujemy eufemizmy, czasem bywamy subtelniejsi i rozkoszujemy się estetyką.
Oscylujemy między brutalnością, ostrym pastiszem, a humorem.

Swoją twórczością udowodniliśmy dowcipnie, że z motywów zaczerpniętych z istniejących już obiektów sztuki można złożyć nową, zaskakująco świeżą całość. Co więcej, elementy z produkcji klasy C zwykliśmy używać do tworzenia sztuki klasy A. I wcale nie zajmujemy się wyłącznie rozrywką. Nasze realizacje są "o czymś":

Oglądając obrazy czy inne prace The Krasnals, trzeba wszak pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że jest to pastisz, rzecz wzięta w cudzysłów. The Krasnals jak Tarantino wykorzystują formułę spaghetti westernu, czyli gatunku, w którym zabijanie, z założenia, jest śmieszne. Jest także patetyczne, ale na sposób operowy, a więc sztuczny. Dlatego gdyby ktoś próbował się oburzać, że nie wypada tak infantylnie ujmować bolesnych dla obu stron (delikatnie mówiąc) wojennych relacji, pokazałby tylko, że nie rozumie reguł konwencji, której jest świadkiem. Po drugie, według nas w sztuce obowiązuje zasada: wszystko jest możliwe, nawet jeśli jest nieprawdopodobne czy wręcz bezsensowne. Dzięki temu umiemy zaskoczyć widza, np. „zabijając” postać, o której sądzimy, że jest nietykalna. Idziemy jednak dalej - dla nas "wszystko jest możliwe" oznacza też "pieprzyć prawdę historyczną". Nasze obrazy czy filmy nie mają wiele wspólnego z rzeczywistym przebiegiem tejże.

Jatka, bo jatka, nie przeczymy. Ale szóstka za wrażenie artystyczne, obrazy nasze są świetnie namalowane. Gdybyś był debilem, mógłbyś się nawet zachwycić. Ten typowo krasnalowski wtręt brzmi jak złośliwa tarantinowska autorecenzja. Jednak cel tego komentarza jest inny. Jako The Krasnals jesteśmy wszystkożernymi fanami sztuki.

Obracamy sztukę o 360 stopni i wracamy do punktu wyjścia. Udaje nam się osiągnąć naiwność i prostotę sztuki z czasów, gdy nie było jeszcze podziału na sztukę ambitną i "dla ludzi", gdy sztuka była czystą atrakcją, prostym spełnieniem naszych fantazji. Oglądając The Krasnals, dosłownie jak przy filmach Tarantino jesteśmy raz po raz wytrącani z pozycji naiwnego widza, a równocześnie wierzymy w spektakl - właśnie pomimo cudzysłowu i ewidentnych nieprawdopodobieństw. Umiemy opowiadać, bezwstydnie zaspokajać pragnienia widza, a zarazem panować nad nimi. Jesteśmy w przestrzeni sztuki, gdzie niemożliwe staje się możliwe.

„Nasza publiczność - to my sami. My jesteśmy tymi widzami, którzy płacą 8 dolarów i idą do galerii. Wiemy, czego chcemy, i zawsze zakładałemy, że jest wielu takich jak my. Chociaż jesteśmy zdziwieni, że aż tylu". Nasze prace jak u Tarantino mają w sobie prostotę.

Czasami wydaje się, że docieramy do granic swojej sztuki, stajemy przed jakąś barierą, bezradni wobec problemu zła, które można zwalczyć przez inne, równorzędne zło.

Ma się czasami wrażenie, że spojrzenie dziecka, które nie boi się widoku krwi, cierpienia, śmierci, bo nie wie jeszcze, co to znaczy, właściwie dominuje w naszych pracach. Być może niezwykła, trudna do nazwania przyjemność, jaką odczuwa się, oglądając nasze bezpośrednie obrazy, polega na tym, że razem z krasnalami cofamy się do stanu dziecięcego, unikamy tragicznego dylematu. Uciekamy do sztuki.

Co można uznać za przesłanie Krasnali: "Może ty jesteś zły, a ja prawy? A może ty jesteś prawy, ja jestem pasterzem, a świat jest zły i samolubny? A może prawda jest taka, że ty jesteś słaby, a ja jestem tyranem złych ludzi, choć staram się, jak mogę, być pasterzem?". Oto wyznanie relatywizmu.

Widz nigdy nie jest pewny granic zła i dobra. Problem zła pozostaje nierozwiązany.

Jesteśmy zmuszeni sekundować na przemian krasnoludkom i establishmentowi. Wszyscy oni są uczestnikami jakiejś gry, realizują jakiś scenariusz.
Sztuka jest najskuteczniejszą bronią, która obezwładnia zło. Choć również i tu zemsta nie osiąga swojej pełni.

Jako The Krasnals w tej krwawej wojennej błazenadzie świata sztuki gramy rolę arlekina. Czasami jesteśmy typem bezwzględnym, gdy trzeba, bestialskim, ale zarazem w jakiś sposób pociągającym. Przewrotność Tarantino polega na tym, że to właśnie The Krasnals najmocniej przykuwają uwagę. Budzą dwuznaczne uczucia, ale same też są dwuznaczne, gotowe służyć niedawnym wrogom.

Działamy na zasadzie intuicji. W sztuce polskiej, z założenia komercyjnej, zgromadziliśmy wokół siebie ludzi, którzy w nas wierzą. Stworzyliśmy sobie artystyczną rodzinę. Jesteśmy dziecinni.

No comments:

Post a Comment