April 24, 2017

Onanistyczny Hans Arp w Muzeum Narodowym w Poznaniu

Hans Arp w Muzeum Narodowym w Poznaniu. W roku świętującym 100-lecie awangardy polskiej. Pięknie. Artysta godny szacunku i uznania, do tego nic nie mamy, bardzo ładnie że możemy obejrzeć go w Poznaniu.
Wspaniale że miał związki z Polską, a polscy artyści z nim, znakomicie że widać przenikające się wpływy.

Ale tak sobie pomyśleliśmy, czy w taką rocznicę, w 100 lecie awangardy niemieckiej, jako główne wydarzenie powiedzmy w Kolonii czy w Monachium, pojawiłaby się wystawa polskiego artysty, np. Henryka Stażewskiego, a do tego na doczepkę kilku artystów niemieckich klasycznych, i młodych współczesnych, którzy Stażewskim się zainteresowali… Po raz kolejny niestrudzenie wypływa na wierzch kompleks Polaczka wobec wielkiego zachodniego Niemca.

I druga wątpliwość przy okazji tej wystawy – to wysoce subiektywna wersja Arpa zapodana przez kuratorkę Martę Smolińską. Nimfomatyczno haptyczny bełkot o czymś co nabrzmiewa, raczej o niezaspokojeniu seksualnym naszej polskiej kuratorki. A co z klasą? Niemka Maike Steinkamp z fundacji Hansa Arpa w Berlinie prezentowała się schludnie, za to nasza rodaczka w leginsach koronkowych z wielkimi dziurami na udzie. Skoro wystawa miała być na poziomie, to może ktoś by zatrudnił stylistę, który by ją z klasą ubrał.


Wystawa stanowi zatem niebywały mix niezadowolenia seksualnego kuratorki, wraz z kompleksem Zachodu. Wyrazem tego było też kilku naszych wschodzących artystów, ustawionych z boku głównych gwiazd, i uwaga - na domiar tego wszystkiego, na schodach wraz z całą świtą na środku wielki, nawet już nie lekko zaokrąglony znany poznański gej z Białorusi, zresztą bardzo sympatyczny, ale typowy chłopiec na posyłki, i nie wiedząc czemu, on zaś przyniósł wielki bukiet kwiatów, który kupił dla siebie i dla dwóch wybrańców ze świty. A uwaga, bohater ten nie brał udziału w wystawie, po prostu zrobił katalog i zaproszenia. Ale koniecznie chciał pojawić się na podium. No więc nie jesteśmy sami, obok kompleksu Polaczka mamy też kompleks Białorusina.


Co jeszcze z ciekawostek? Nie obeszło się bez wyeksponowania wątku gejowskiego, o czym powinien pamiętać każdy szanujący się współczesny modny kurator. Dla znawców metajęzyka sztuki polskiej było to nad wyraz śmieszne, kiedy kuratorka zastrzegła sobie, że owe kształty, i pożądanie dominujące na ekspozycji to nie tylko chodzi o ciało kobiety, a również o cielesność męską, która np. się pręży i staje. No cóż, pani kuratorka naraziła się na onanistyczną śmieszność.


Może artyście z Niemiec spodobałaby się ta wersja, ale czy na pewno? Trochę zabrakło tu klasy i poziomu, elegancji i subtelności, z czym dzieła Arpa jednak się kojarzą.


No comments:

Post a Comment