MŁODZI WARSZAWSCY IMPOTENCI POD WODZĄ BANASIAKA
Oto tekst dziennikarski który przysłał nam student V roku kulturoznawstwa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dotyczy jednej z ostatnich akcji The Krasnals…
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy w Poznaniu nic się nie dzieje, patrząc z perspektywy sztuki, więc kiedy nadarza się jakakolwiek okazja do odwiedzenia galerii prezentującą nową wystawę robię to bez zastanowienia. Do stolicy Wielkopolski przyjechała galeria Kolonie, na czele z jej założycielem Jakubem Banasiakiem, w związku z galeryjną wymianą do Warszawy udała się galeria Stereo.
Szczerze mówiąc świadomość, że za wszystkim stoi Jakub Banasiak nie przemawiała za tym by udać się na wernisaż, ale ponieważ nie miałem żadnych planów na piątkowy wieczór, a perspektywa oglądania filmu Zmierzch mnie nie przekonała, udałem się na wystawę. Nie wiem czy uroczy Jakub pozwolił sobie uraczyć gości, czyli jakieś dziesięć osób, przemówieniem gdyż długo szukałem samej galerii jaki i wejścia do niej. W końcu mi się udało, znalazłem się w piwnicy, która nie jednego przyprawiłaby o klaustrofobię.
Twórczość galerii Kolonie dobrze znam, tam „przechowywani” są młodzi, gniewni artyści, o mocy twórczej równej impotenta. Brak jakiegokolwiek pojęcia o warsztacie, zasadach kompozycji to tylko kilka cech ich prac. Dlatego wystawione dzieła mnie nie zawiodły. Na samym wejściu zostałem przywitany wielkim, małym dziełem sztuki w postaci logo warszawskiej galerii. Dalej nie było lepiej, następną pracą było coś, kto w Zachęcie i domu kultury nazwałby malarstwem, ale wszyscy dobrze wiemy, że każdy kto jest od Banasiaka malować nie umie. Na przeciwnej ścianie znalazłem kilka plakatów, chętnie bym je opisał, ale były tak jałowe, że nawet nie pamiętam co przedstawiały. Tak renomowana galeria nie mogłaby nie wystawić czegoś ze sztuki współczesnej, więc w drugiej sali znalazłem rozwinięty, zapisany jakimiś idiotycznymi słowami papier toaletowy, film, do którego dołączone były nie działające słuchawki, jakiś przedmiot z metalu i tekst św. Augustyna na ścianie. W przewodniku wystawy jest napisane, że dzieł powinno być osiem, także drewniany stół z krzesłem chyba również był jednym z bohaterów wernisażu. Wszystko utrzymane w stylistyce, którą idąc z myślą słowniczka Rastera nazwałbym artepolo. Disco Polo pełną gębą, artyści Kolonie z pewnością mają obowiązek przy pracy słuchać utworu „Majteczki w kropeczki” w wersji chińskiej. Rozumiem że twórcy ci nie mają nic do przekazania, ale gdyby ich wypociny były choć jako tako zrobione, mogłyby przynajmniej służyć za dekorację na ścianach.
Wieczór uznałbym za stracony gdyby nie kilka wybuchów. Zgromadzeni widzowie myśleli, że jest to performance zaplanowany przez jednego z artystów, jednak czytając z min głównych organizatorów można było zrozumieć, że to ktoś z zewnątrz. Dopiero wtedy do mnie dotarło. Jaki ja byłem głupi, przecież na drzwiach od galerii była najpopularniejsza łapka w polskim artworldzie. Tak, to byli The Krasnals. Wybuchy były dopiero początkiem, po chwili w galerii można było poczuć niesamowity smród. Po minucie wszyscy znaleźliśmy się na ulicy by móc zaczerpnąć świeżego powietrza.
Trzeba przyznać, że to jeden z najlepszych performanców z jakimi miałem do czynienia na przestrzeni ostatniej dekady. W najprostszy możliwy sposób The Krasnals ukradli wieczór, całej tej bandzie pseudoartystów. Zagazowali ich zapachem gówna, dając jasno do zrozumienia co myślą o ich pracach. Akcja udała się w stu procentach, udało im się nawet ukatrupić rastrowskiego szybkiego króliczka, który słowem nie wspomniał o tej katastrofie nowych, topowych artystów.
Na organizatorach wystawy nie zrobi to pewnie żadnego wrażenia i dalej będą trzymać się motta, które kiedyś przeczytałem w toalecie: „Jedzcie gówno, miliardy much mylić się nie mogą”. Mam nadzieję, że pan Banasiak, się za to nie pogniewa, w końcu to też street art. Ja proponuję by na następne wernisaże galerii Kolonie udawać się z muchozolem, może uda nam się w końcu wytępić tę zarazę.
NEW ARTEPOLO: protegowani Rastra, Kolonie, FGF
.
No comments:
Post a Comment