July 16, 2011

MAKE LOVE NOT ART – czyli różowa, obciachowa rewolucja w sztuce

Podsumowanie wydarzeń na Biennale w Wenecji



The Krasnals. Whielki Krasnal “Exchange / Kibutz Yael Bertany”. 2011. Olej na płótnie. 30,5 x 36 cm // "Exchange / Yael Bartana's Kibutz". 2011. Oil on canvas.



Wyobraźmy sobie taką sytuację… Wernisaż Pawilonu Polonii na 54 Biennale w Wenecji, na którym wystawia się Krytyka Polityczna w pełnej okazałości. Towarzystwo pod egidą Andy Rottenberg dumnie przedstawia zachodnim kolegom po fachu swój wysokiej klasy projekt, soczyście dzieląc się uśmiechami. Nagle w tak doborowym towarzystwie pojawiają się jakieś kolorowe „pajace” w maskach w kwiatki, rozdający pierwszy numer swojej gazetki Art Police Gazette, różowe chorągiewki i przypinki z napisem MAKE LOVE NOT ART. Dwójka z nich zaczyna krążyć wśród tłumu z wielkim różowym mikrofonem atrapą i plastikowym aparatem zabawką. Atakują znienacka:

- dzień dobry, tu The Krasnals TV, czy możemy zadać kilka pytań?
- SPADAJCIE! – Anda Rottenberg
- nie nie nie…
- Jakie jest pana ulubione danie?
- Kto pana ubrał na dzisiejszy wernisaż?
-…
Im bardziej dany bohater oscylował w stronę Krytyki Politycznej lub guru polskiego establishmentu Andy Rottenberg, tym ciekawsze reakcje…

„Lewicowa burżuazja sztuki współczesnej”
Czołówka intelektualna Polski robiąca projekty lewicowe, (lub raczej pseudo-lewicowe) podnoszące kwestie tolerancji, wykluczenia, narodowych stereotypów, pragnąca uświadomić „ciemnogród” i udowodnić jak wiele ich dzieła wnoszą do debaty społecznej, w starciu z żywą prowokacją skierowaną w swoją stronę – o dziwo wykazuje się brakiem dystansu, konsternacją. Zamiast poczucia humoru, którego spodziewalibyśmy się od człowieka otwartego i szczerze wierzącego w swoje poglądy, zaskoczyła nas agresja, lęk przed zetknięciem z obciachem i umazaniem się jego smrodem. Dominowało wyraźne lekceważenie właśnie z racji swego stanowiska i pozycji społecznej. Ideologia, przekonania, poglądy establishmentu okazały się świętością tak nabożną, jak przekonania wspomnianego „ciemnogrodu”, który próbują tak namiętnie oświecać.
Środowisko to, mimo iż głosi poglądy lewicowe, niestety stanowi obecnie burżuazję sztuki współczesnej, która nie dość że pogardza „niższymi klasami”, to zacięcie broni swojego status quo. Sławomir Sierakowski całkiem na poważnie, z pozycji życzliwego pana profesora doktora habilitowanego, radzi przełączyć czasem kanał z MTV na bardziej ambitny, lub choćby zastanowić się nad ukończeniem najprostszej podstawówki. Jako znawca sztuki, jednoznacznie podkreśla też, że sztuka nawiązująca do innych artystów jest bezwartościowa, a wysokiej klasy dzieło powinno być całkowicie oryginalne – jak np. prace Żmijewskiego. Po chwili na blogu Izy Kowalczyk czytamy na temat jednego z popularnych programów radiowych: „Można powiedzieć: takie tam głupoty, niektórzy się z tego śmieją, inni nienawidzą tego rodzaju humoru, często wulgarnego i niesmacznego. Ale w naszym kraju, pełnym świętości i powagi, taki wyzwalający śmiech jest na wagę złota. Jak rzadko pojawia się u nas ironia, a jeszcze rzadziej – krytyczne myślenie. Jak rzadko zauważa się, że rzeczywistość, w której żyjemy pełna jest absurdów oraz, ile głupoty znaleźć można w życiu publicznym.”

Precz z propagandą polityczną od sztuki!
Hipokryzja nowoczesnej lewicy nie tylko opiera się na poczuciu wyższości w stosunku do mas. Krytyka Polityczna pojawiając się na imprezie z założenia zarezerwowanej dla sztuki i artystów, dokonuje politycznej demonstracji sił, co jest czystą propagandą polityczną. Sięgając głębiej – hipokryzją jest to, że Krytyka Polityczna nie stanowi oddzielnej partii, lecz pod przykrywką działań kulturalnych, bez skrupułów pobiera środki z przyjaznego jej Ministerstwa Kultury. Na polu sztuki czuje się bezkarnie, bo wygodniej jest uprawiać politykę pod jej płaszczykiem. Nie trzeba niczego merytorycznie tłumaczyć, wszystko można usprawiedliwić artyzmem. Uważamy, że jest to nie fair! Niech politycy uprawiają politykę, a artyści sztukę! Postulujemy, aby odseparować politykę od sztuki, tak jak lewica domaga się oddzielenia państwa od Kościoła!

„Nomenklaturowa turystyka elit sztuki”
Idąc dalej tropem burżuazji i jej interesowności, warto przyjrzeć się pewnemu zjawisku, które coraz wyraźniej rozkwita we współczesnym świecie sztuki. Jest to coś, co można by nazwać „nomenklaturową turystyką elit sztuki”. Obecna „Lewica burżuazyjna”, jak za czasów komuny wyżej ustawieni towarzysze partyjni – dumnie jeździ reprezentować naród w różne zakątki świata, na różnego typu biennale czy inne prestiżowe imprezy. Najprawdopodobniej żaden z tych wysoko postawionych obywateli nie przyjechał do Wenecji za własne pieniądze. Wręcz przeciwnie – pojawił się tu za składki podatnika „ciemnogrodzianina”, któremu w podzięce na wstępie wali w pysk - „SPADAJ!”. Spadaj – to miejsce dla elit, ty najwyżej możesz iść do „loosers area” – jak nazwaliśmy strefę przed ogrodzeniem Giardini, gdzie produkowali się różni artyści nie zaproszeni na biennale. Nikt tam na nich nie zwracał uwagi, a raczej żal było np. starszej pani śpiewającej z wiadrem na głowie czy pana leżącego z jamą ustną wypełnioną tuszem. Zanim jednak skarcony podatnik pokornie zajmie swoje miejsce, niech nie zapomni opłacić składki, bo zaraz wieczorem bankiet Polonii w Westinie, czy innym pięciogwiazdkowym hotelu…

„Kto za to wszystko, kurwa, płaci?”
MAKE LOVE NOT ART
Co wspólnego ma w praktyce z lewicą współczesny establishment sztuki? To nie żadna lewica, lecz zwykli kapitalistyczni burżuje, którzy bezpodstawnie robią biznes na lewicowym towarze - za nasze pieniądze! Przy czym nie pogardzą wpływami od sponsorów, wręcz przeciwnie, uważają, iż mają do nich naturalne pierwszeństwo. Stąd żałosne wołanie Krytyki Politycznej w artykule na ich stronie, w stronę anonimowego rzekomego sponsora The Krasnals – „kto za to wszystko, kurwa, płaci?” Nonsensem w tym całym absurdzie jest fakt, którego owa burżuazja nie może przełknąć, że nowoczesną, żywą lewicą są takie środowiska jak The Krasnals! Sytuacja ma wiele wspólnego z tą w latach 60-tych, kiedy to młodzi rewolucjoniści walczyli z korporacjami kolorem, pozytywnymi hasłami o wolność, równe prawa, bezinteresowność, szacunek, o wartości, które zostały spłycone przez biznes, również sztuką… Korzystając z minimalnego, ale własnego budżetu, tworzyli happeningi, błyskotliwe akcje np. w stylu guerilla, działali skutecznie, ale na własną rękę. Szerzyli pozytywne wartości, gdzie głównymi hasłami były Wolność i Miłość – w przeciwieństwie do korporacyjnego zniewolenia i ówczesnej wojny w Wietnamie – czyli „Make love not war”. Stąd dziś, kiedy dorobek dzieci kwiatów znów zostaje zaprzepaszczony, w dodatku przez samą korporację sztuki i burżuazję która zagarnęła dla siebie lewicowe hasła wydmuszki jako haczyki marketingowe, przywracamy na nowo hasło pochodzące z tamtych czasów, przekształcone odpowiednio do obecnej sytuacji – MAKE LOVE NOT ART.
Słowo ART zastało skompromitowane, stało się synonimem obszaru zawłaszczonego przez światowy biznes sztuką, pustym opakowaniem po żywym organizmie. Słowo ART to dziś sławetny McDonald’s – wiele osób przygotowuje smaczniejsze hamburgery, ale to McDonald’s stworzył monopol na ich dystrybucję. Inaczej mówiąc, domagamy się, odejścia od McDonalda sztuki, namawiamy do ponownego zwrócenia uwagi na jej istotę, do przywrócenia jej niezależnej dostojności, widzów do szukania pełnowartościowej formy a nie markowych opakowań. Stąd apel o odwoływanie się do własnych uczuć i intuicji – MAKE LOVE NOT ART! Analogiczny wydźwięk posiada drugie hasło, które pojawiało się na transparencie The Krasnals w różnych miejscach podczas biennale w Wenecji – „ART IS EXPENSIVE, LOVE IS PRICELESS”. NIE dla sztuki establishmentowej – TAK dla sztuki wolnej opartej na miłości do niej.

„Landrynkowa rewolucja”
Zatem The Krasnals w kolorowych maskach w kwiatki, z chorągiewkami, przypinkami, od których zrobiło się nie tylko różowo na całym biennale, ale i w mieście. Spotykaliśmy chorągiewki poutykane w kawiarniach, przypinki na bluzkach dziewczyn, które sprzedawały pizzę czy lody. Publiczność jakby zaskoczona tak sympatycznymi gadżetami od artystów, roznosiła różowe akcenty, radośnie i szczerze po prostu się uśmiechając.
Wprowadziliśmy tym samym dwa istotne elementy do klimatu, charakteru biennale. Po pierwsze - elementy jarmarcznego festynu do quasi poważnej imprezy z najwyższej półki. Podkreśliliśmy tym samym śmieszność tego typu poważnych imprez, które ułożone są tak, że stanowią nieprzerwany spektakl establishmentu sztuki, z powtarzającymi się sztucznymi rytuałami, tymi samymi niezależnymi kuratorami wymieniającymi między sobą uśmiechy i uściski, wręczającymi nagrody w VIP area. To taki festyn we własnym elytarnym gronie.
Po drugie – zakwestionowaliśmy poniżanie kultury popularnej, odwołując się do niej i w niej uczestnicząc. Tak więc rozdawane przechodniom hasło MAKE LOVE NOT ART inicjowało fale pytań, wątpliwości, uśmiechów, ludzie wracali po kolejne przypinki i chorągiewki. „Co jest rzeczą jak najbardziej pozytywną i świadczy o zmianie, jaka następuje: od biernej publiczności – do publiczności aktywnej, biorącej udział, zaangażowanej, a tym samym do publiczności, która coraz bardziej może kontrolować i tworzyć własne znaczenia na temat tej kultury.” - pisze Iza Kowalczyk. Ciekawe swoją drogą jak wypadłyby statystyki jeśliby wybadać wpływ poszczególnych pawilonów i naszej akcji na odbiorców. Ale czy ktokolwiek z establishmentu się nimi przejmuje? Elita i tak jest finansowana z pieniędzy publicznych, a publiczność to jedynie dodatek ze sprzedaży biletów i niezbędna ilość konsumentów do zasadności umieszczania reklam przez sponsorów.

„O pokochaniu kultury popularnej”
Zbieg okoliczności… Analizując te wydarzenia, w tym samym czasie na strasznejsztuce pojawił się tekst Izy Kowalczyk o pokochaniu kultury popularnej i o tym, że niekiedy to właśnie dzięki niej dokonuje się postęp. Byliśmy zaskoczeni! Analogiczne obserwacje w tym samym czasie… Parę cytatów przytoczyliśmy powyżej. A oto jeden z ciekawszych fragmentów: ”typowe podejście do kultury popularnej, że ogłupia ona bezwolne masy, że przyczynia się do niskiego poczucia wartości, że nie pojawiają się w niej żadne wartości. Zastanawia mnie, dlaczego to podejście jest aż tak trwałe. Może dlatego, że wciąż uważa się, że jest to kultura dla ludzi niewykształconych, dla niższych klas społecznych. Ale czy przypadkiem pogarda dla tej kultury, nie wiąże się właśnie z pogardą i niechęcią wobec niższych klas? Czy nie jest to więc burżuazyjny mit, że kultura popularna jest głupia i najlepiej nie mieć z nią do czynienia?” Czy nie chodzi tylko i wyłącznie o utrzymywanie wysokiej ceny i pozycji dla swojego, elitarnego „hamburgera” – który nie wiadomo dlaczego patrzy z góry na MTV, jak Sierakowski? Po otwarciu biennale na Krytyce Politycznej pojawia się tekst, w ponad połowie poświęcony The Krasnals. Jedyne „merytoryczne konkrety” jakie można z niego wyciągnąć to to, że to głupi artyści grafomani, ich twórczość bzdurna i tandetna. Lamenty autora można by porównać do żalu, że nie zaproponowaliśmy hamburgera, który podbiłby sprzedaż ich hamburgerów, lecz taki na którym nie zrobią żadnego interesu. Zresztą w tym samym tekście, przedstawiciel nowoczesnej lewicy zachowuje się skrajnie nietolerancyjnie i niepoprawnie politycznie, opisując lepszą i gorszą kategorię pawilonów „Nic dziwnego, że w tej drugiej kategorii znalazły się przede wszystkim kraje Drugiego i Trzeciego Świata.” Dlaczego???
Dlaczego mielibyśmy zrobić projekt przydatny dla przedstawicieli KP? Uznaliśmy, że znacznie istotniejsze będzie stworzenie akcji, która nie tylko do niczego się im nie przyda, lecz ukaże pewne mechanizmy, które destrukcyjnie wpływają na to, co dzieje się w sztuce. I właśnie nadszedł czas, kiedy być może najodpowiedniejsze narzędzia za sprawą, których można dokonać jakiegokolwiek przewrotu, czy postępu, leżą w kulturze popularnej, w pogardzanej przez elity, zwłaszcza w Polsce, sferze.

Kulminacja obciachu
Symbolicznej kulminacji obciachu dokonaliśmy zamykając pod osłoną nocy pawilon Polonii na łańcuch i kłódkę. Zostawiliśmy informację, iż jedyną reprezentacją Polski na biennale jest baner The Krasnals na moście głównym w Arsenale. Powiesiliśmy go bez jakichkolwiek przeszkód, sam wpisał się znakomicie w klimat sztuki i nikt nie zreflektował się, że nie jest „niechcianym” dziełem sztuki. A jest – bo został odrzucony w Polsce przez tak zacne grona jak skorumpowane niezależne jury do biennale w Wenecji, czy dodatkowo powołana niezależna skorumpowana komisja kuratorów do festiwalu Art Boom w Krakowie (niezależna – czyli wywodząca się w 100% z Krytyki Politycznej i Ha!artu). Być może wisi tam do teraz – „Polka podnosząca meteoryt z papieża.21:37” – ten meteoryt Cattelana, który ponad dekadę temu symbolicznie zatwierdził władzę obecnego establishmentu sztuki w Polsce.

Polecamy też w temacie artykuł Marty Tarabuły "Socrealizm nad Laguną"
http://wyborcza.pl/1,76498,9917961,Socrealizm_nad_laguna.html?as=1&startsz=x

The Krasnals. Whielki Krasnal „Jews! / Sławomir Sierakowski w kadrze filmu Yael Bertany „Mary Koszmary” podczas Biennale w Wenecji 2011/ z cyklu Whielcy Polacy”. 2011. Olej na płótnie. 60 x 90cm // Jews! / Sławomir Sierakowski in the action shot of Yael Bertana video „Nightmare” at Venice Biennale 2011



The Krasnals. Whielki Krasnal „A MANIFESTO / z serii ‘surrealizm historyczny’”. 2011. Akryl, technika własna, szablon, płótno. 80 x 60 cm // "A MANIFESTO / 'Historical surrealism'"

English:

MAKE LOVE NOT ART – pink, embarrassing art revolution


Imagine a situation like this: opening of the Polish Pavilion at the 54th Venice Biennale where Krytyka Polityczna (Political Critique) presents itself in all its glory. Anda Rottenberg and her entourage proudly presents her first-rate project to the western colleagues giving her juicy smiles. All of the sudden, some colourful “clowns” wearing floral patterned masks appear in this high-class company giving out the first issue of their Art Police Gazette, pink flags and badges saying MKE LOVE NOT ART. Two of them started walking around with a big pink mock microphone and a toy camera. Their attack comes completely out of the blue:

- Hello, this is The Krasnals TV. Can we ask you a few questions?
- GET LOST! – Anda Rottenberg
- no, no, no…
- What’s your favourite dish?
- Who are you wearing tonight?
-…
The closer the person was to Krytyka Polityczna or the guru of Polish establishment, Anda Rottenberg, the more interesting the reactions.

“Left-winged bourgeoisie of contemporary art”
The flower of Polish intellectualists doing leftist projects (or rather pseudo-leftist) on such problems as tolerance, exclusion, national stereotypes, aiming at educating the backwoods and proving how big a contribution their works are to the social debate, faced with live provocation targeted at them show – surprisingly – lack of distance and bewilderment. Instead of a sense of humour one would expect from an open-minded person who is certain about their beliefs we were surprised by aggression, fear of getting in touch with the low-brow and getting dirty with its smell. The dominant reaction was complete disregard because of one’s position and social status. The establishment’s ideology, opinions and beliefs proved to be as sacred and pious as the ones of the mentioned backwoods they so passionately wish to enlighten.
These people, despite their leftist views, are nowadays the bourgeoisie of contemporary art, which not only despise the “lower classes” but fiercely defends its status quo. Sławomir Sierakowski quite seriously puts himself in the role of a kind professor and encourages to change MTV to some more ambitious channel from time to time, or at least consider graduating from the simplest primary school. As an art expert he states explicitly that art referring to other artists is worthless, and a high-class work should be completely original – like Żmijewski’s works, for instance. After a moment, Iza Kowalczyk wrote on her blog about one of the popular radio programs: “We may say: oh what rubbish, some laugh at it, others hate this kind of humour, often vulgar and in bad taste. But in our country, full of sanctities and solemnity, such liberating laugh is priceless. How rare is irony, and even more rare – critical thinking. How rarely do we notice that the reality we live in is so full of absurd and how much stupidity we can find in public life.”

Away with political propaganda in art!
Hypocrisy of the modern left is based on a feeling of superiority towards the masses. Coming to an event dedicated to art and artists Krytyka Polityczna performs a demonstration of power, which is pure political propaganda. Going further – it is hypocrisy that Krytyka Polityczna, not being a party itself, acting under cover of cultural activities, with no scruples obtains money from the Ministry of Culture. They act with impunity in the field of art, as it is more comfortable to do politics hiding behind art. Nothing needs to be explained, everything can be excused with artistry. We think it’s unfair! Let politicians do the politics, and artists make art! We postulate that politics is separated from art just as the left demands separating state from the church!

“Nomenclature tourism of art elites”
Continuing the theme of bourgeoisie and their self-interest, it might be worth to look closer at a fledgling phenomenon in the contemporary art world. It may be called “nomenclature tourism of art elites”. The “bourgeois left” of today proudly represents the nation around the world, at different biennales and other prestigious events, just as the highest-rank party comrades in the communistic times. Most probably, none of these high rank citizens has paid themselves for their trip to Venice. On the contrary, their stay is paid by the tax payers from the backwoods, whom they give a huge “GET LOST!” in their faces as a thank-you note. Get lost – it’s a place for elites, all you can do is go to the “losers’ area”, as we called the area in front of the gates of Giardini, where various artists not invited to the biennale presented themselves. Nobody paid attention to them, people felt sorry for an elderly lady singing with a bucket on her head or a man lying with his mouth full of ink. But before the reprimanded tax payer will humbly take his/her place, he’d better not forget to pay his dues, as in the evening there’s a Polish banquet in Westina or other five-star hotel…

“Who the fuck is paying for all this?”
MAKE LOVE NOT ART.
In practice, what does the contemporary art establishment have in common with the left wing? It’s no left wing, but common capitalistic bourgeois who, having no grounds, do business on leftist merchandise – with our money! What’s more, they won’t refuse to take money from sponsors, on the contrary, they feel they have a natural priority for it. Hence the pathetic question in one of the articles on Krytyka Polityczna web page to some supposed sponsor of The Krasnals – “who the fuck is paying for all this?” The whole absurd of this is the fact, which these bourgeoisie cannot swallow, that the modern, living left consist of circles like The Krasnals! It is a similar situation to the sixties, when young revolutionists fought with corporations using colours, positive slogans about freedom, equal rights, selflessness, respect – values shallowed by business, and also by art… Self-financing on a minimal budget they created happenings and brilliant actions, e.g. guerilla style, they were effective and self-sufficient. They promoted positive values, their main slogans were Freedom and Love – as a contrast to corporate slavery and the war in Vietnam – hence: “Make love not war”. Therefore today, when the flower power output is again being wasted by the art corporation itself and the bourgeoisie who stole leftist ideas and used them as marketing catches, we want to restore and bring back the slogan of those times, changed accordingly to the current situation – MAKE LOVE NOT ART.
The word ART has been discredited, it became a synonym for the area of international art business, a mere package emptied of a living organism. The word ART today is the famous McDonald’s – many places have better burgers, but it is McDonald’s that has created monopoly for their distribution. In other words, we demand the end of the McDonald’s of art and encourage retaking a closer look on the essence of art, bringing back its independent majesty, and the audience to look for forms full of value, not brand packages. Hence the appeal to refer to our own feelings and intuitions – MAKE LOVE NOT ART! The other slogan on The Krasnals’ banner showed in various places during the Venice Biennale has a similar meaning – “ART IS EXPENSIVE, LOVE IS PRICELESS”. NO to establishment art – YES to free art based on love for it.

“Candy revolution”
And so The Krasnals in colourful masks carried flags and badges that turned the Biennale and the whole city pink. We saw the flags in cafes, the badges on tops of girls selling pizza or ice-cream. The audience, as if surprised by such nice gifts from artists, spread the traces of pink, happily and in a straightforward way, simply smiling. This way, we introduced two significant elements into the atmosphere and character of the Biennale. First of all, elements of a fair-like fete into a quasi-serious, high-rate event. By doing so, we emphasized ridiculousness of such respectable events which are planned in such a way that they become a never-ending show of the art establishment, with repeating artificial rituals, the same independent curators exchanging smiles and hugs, presenting awards in the VIP area. It is a sort of fete in an exclusive, “elitist” company.
Secondly, we questioned the demeaning of popular culture, referring to it and being a part of it. And so the slogan MAKE LOVE NOT ART provoked questions, doubts and smiles in the passers-by, who came back for more badges and flags. “Which is a very positive sign, showing a shift from passive to active audience who takes part, gets involved, and who can control and create their own senses of this culture” – as Iza Kowalczyk wrote. It is interesting, however, what would the statistics say if the influence of certain pavilions and our action on the audience was taken into consideration. But does anyone from the establishment care for them? The elite is financed from public funds, and the audience is a mere box-office addition and the needed amount of consuments for the sponsors to place their advertisements.

“On falling in love with popular culture”
A coincidence… When we were analyzing these events, Iza Kowalczyk published a text on falling in love with popular culture and how sometimes it inspires progress. How surprised we were! Analogous observations in the same time… Some citations were quoted above. And here is one of the more interesting extracts: “a typical attitude towards popular culture is that it stupefies inert masses, causes low self-esteem and doesn’t introduce any values. I wonder why this attitude is so solid. Perhaps it is so, because it is still considered to be a culture of the uneducated, lower social classes. But isn’t it so that the disdain for popular culture comes from the disdain and aversion toward the lower classes? Hence, isn’t it a bourgeois myth that popular culture is stupid and the best thing to do is to stay far away from it?” Doesn’t it all come down to keeping the high price and position of the elitist “burger”, which who knows why looks down on MTV just as Sierakowski does? After the opening of the Biennale Krytyka Polityczna published an article, half of which was devoted to The Krasnals. The only “substantial facts” it contained was that they are stupid artists-graphomaniacs and their work is tacky rubbish. The author’s laments are like regret that we didn’t offer a hamburger that would boost the sale of their hamburgers, but one they cannot make business on. Anyway, in the same article, this representative of the modern left acts in an extremely intolerant and politically incorrect way by describing the better and worse categories of pavilions and concluding: “One is not surprised that the latter category included mainly the countries of the Second and Third World.” Why??? – we ask. Why should we make a project useful for the representatives of KP? We thought it would be far more important to create action they will not find useful at all, but will show certain mechanisms that have destructive impact on what is happening in art right now. And the time has come when the most appropriate tools for revolution or progress lie in the popular culture, this disregarded by elites, especially in Poland, sphere.

Culmination of embarrassment
A symbolic culmination of embarrassment was when we locked the Polish pavilion with chain and a padlock at night. We left a note that the onlyPolish representative at the biennale was now the banner by The Krasnals on the main bridge in Arsenal. We managed to hang it with no problems, it went perfectly well with the atmosphere of art and nobody noticed it was an “unwanted” piece of art. But it was – as it got rejected in Poland by such respectable circles as corrupted, independent jury for the Venice Biennale or the independent corrupted board of curators at the Art Boom Festival in Krakow. Perhaps it is still there – “A Pole lifting meteorite from the pope. 21:37” – the meteorite by Cattelan that over a decade ago symbolically approved the reign of the current art establishment in Poland.

6 comments:

  1. "To nie żadna lewica, lecz zwykli kapitalistyczni burżuje, którzy bezpodstawnie robią biznes na lewicowym towarze - za nasze pieniądze! Przy czym nie pogardzą wpływami od sponsorów, wręcz przeciwnie, uważają, iż mają do nich naturalne pierwszeństwo."

    To chyba cała ilustruje wszystko, co reprezentują sobą Ci ludzie, ale słowo "kapitaliści" zastąpił bym słowem "oligarchowie"

    "Oligarchia (gr.ὀλιγαρχία "panowanie nielicznych", od wyrazów ὀλίγος oligos "nieliczny" + ἀρχή arche "władza") – forma rządów polegająca na sprawowaniu władzy przez niewielką grupę ludzi. Najczęściej ludzie ci wywodzili się z arystokracji lub warstwy bogatych. Występowała np. w wielu polis starożytnej Grecji, XVII-wiecznej Anglii (protektorat Cromwella) i Wenecji.
    Najogólniej rzecz ujmując, oligarchia to rządy podobne do dyktatorskich, które cechują się przywłaszczeniem suwerennej roli w państwie przez małą grupę np. wyodrębnioną ze starszyzny rodowej lub elit majątkowych."


    pozdro zbig

    ReplyDelete
  2. naprawde szeroki zasięg parcia na szkło(sooorki...familii w kulturze)- w 2009 roku ktos na wiosce Wrocław zobaczył w czyims portfolio obrazki. ale- kupił je milioner(scigany przez skarbówke, bo nie zapłacił nawet podatku od umów). milioner wywachał, ze moze na tym zdobyć podziw-przesadził- ogladajacych) przedstawił wiec ,,nowego autora niezbywalnych praw autorskich" tych obrazków(a miał akurat pod reka pociotka po ASP). rok póxniej zafundował mu reklamę ogólnoposka, a jego wypłód (,,rzezbe") reklamujac tymi obrazkami, podarował miastu pod warunkiem, ze stanie przed muzeum sztuki współczesnej(w tle sprawy w prokuraturze o autorstwo tamtych obrazków i...wystawy na rynku z fotkami też tych obrazków z zamalowanymi podpisami)
    autorów podał do sadu o ,,dobre imie" straszac karami wszelakimi i kazac im kłamac w gazecie...w pozwach...jakies kolejne fikcyjne umowy(ze niby malowali na legalne umowy o fałszerstwo) a najbardziej obraza ,,mecenasa sztuki" nazwa ,,waniliowa archicomedia" - cóż.... familia developersko artystyczna rozpetała promocję gigant swojego przedstawiciela, wynajęła ,,firme pomawiajacą" wykańczając autorów...a na stronce pokazuje pociotka ,,wielkiego" w trakcie zamalowywania podpisów.
    SZTUKA WSPÓŁCZESNA WROCŁAW (Europejska Stolica Kultury)
    a Wy się, Krasnalki, oburzacie ;)

    ReplyDelete
  3. :)
    + załącznik-Marta Tarabuła(Zderzak) się buntuje(Krasnale w końcówce są wpomnieni również...)
    http://wyborcza.pl/1,76498,9917961,Socrealizm_nad_laguna.html?as=1&startsz=x

    ReplyDelete
  4. W sobotniej Gazecie Świątecznej mętna odpowiedź Jareckiej na artykuł Tarabuły. Jarecka, swego czasu opluta za nieprawomyślność przez Liberę, Piotrowskiego i Gorczycę, po konradowskiej przemianie(na dobre ok.2005 r.) stale okupuje wysokie pozycje Rankingu Obiegu. I nie siedzi tam dla ozdoby (nie żartujmy) tylko dla kilkusettysięcznej rzeszy czytelników GW, na których ma szanse mieć wpływ ona et consortes. Po cudownej przemianie prędzej da się pociąć (np. stalówką) aniżeli przyzna rację oponentom. A tak jeszcze nie tak dawno szczerze świętowała jubileusz Zderzaka.
    W artykułach obie strony nie poruszają dość ważnego precedensu niedoszłej sprzedaży przez Zderzak obrazu Sawickiej do którychś(zapomniałem nie będę strzelał których) zbiorów publicznych. Przedstawiciel strony kupującej narzekał na wygórowaną cenę sprzedaży wystawioną przez Zderzak, w związku z czym instytucja publiczna miała zamówić kopię autorską. Bo instytucja publiczna ma miliony na każdy poroniony pomysł dowolnego palanta na urzędzie, tylko nie na zakup od -o zgrozo- prywatnego.

    ReplyDelete
  5. http://img846.imageshack.us/img846/5095/17072011001.jpg

    zmieniliście hasło czy co?

    ReplyDelete
  6. co do burgerów:

    http://www.andidesign.art.pl/mcnazi/index.html

    MCNAZI: Greetings from Nazi - das Burgerland

    ReplyDelete