December 21, 2012

Fragmenty 2,3 "Bitwa pod Grunwaldem/Statek Głupców"



Fragment 2
„W cieniu Krzyża”
The Krasnals "Bitwa pod Grunwaldem". 2012. Olej na płótnie. 430 x 990 cm. Fragment nr 2 „W cieniu Krzyża”

Fragment dotyczy bardzo polskiej sprawy, spektakularnej walki o Krzyż, która pojawiła się w związku z katastrofą smoleńską i stała się nieodłącznym symbolicznym elementem sporów zwaśnionych stron. Ma stać, czy nie. Ma wisieć, w urzędach, szkołach, czy nie…
Może zamiast kłócić się i pozostawać na skrajnych stanowiskach, pobierzmy naukę z historii, kiedy to jeden z najbardziej lewicowych ruchów młodzieżowych w latach 70-tych głosił „Jesus Loves You”. Zamiast walczyć z Krzyżem, może warto odnaleźć w nim to, co jest nam bliskie? Dla pokrzepienia serc i dodania otuchy, na pomoc nadlatuje Superman, który niesie nadzieję na pokojowe rozwiązanie sytuacji.
Czasy dzisiejsze mają wiele cech analogicznych z latami hipisowskimi. Dyktatura kapitału korporacyjnego oraz hipokryzja sfer rządzących, głównie pseudolewicowych (korporacyjnych) wzbudzają sprzeciw młodego pokolenia. A miłość , jako główne przesłanie również Jezusa, staje na przeciwległym biegunie do materialistycznej władzy i ograniczania wolności obywatelskich. Pozwala na wymknięcie się spod tej dyktatury w sferę przyjazną, ludzką, pozwala na zdystansowanie się i być może dojrzenie smutnych ale prawdziwych wniosków, że obojętnie na kogo nie zagłosujemy, nic się nie zmieni. Jak w kultowym utworze Simona & Garfunkela „Mrs. Robinson” z kultowego filmu hipisowskiej rewolucji „Absolwent”:

Sitting on a sofa on a Sunday afternoon
Going to the candidates debate
Laugh about it, shout about it
When you've got to choose
Ev'ry way you look at it, you lose


And here's to you, Mrs. Robinson
Jesus loves you more than you will know (Wo, wo, wo)
God bless you please, Mrs. Robinson
Heaven holds a place for those who pray
(Hey, hey, hey...hey, hey, hey)

Na tym fragmencie również: dryfująca w powietrzu głowa nieżyjącego już Andrzeja Leppera, Leon Zawodowiec, zdezorientowany biznesmen, łeb Palikowa i Romana Giertycha, połowa postaci Romana Polańskiego, który wcielił się w Wielkiego Mistrza Krzyżackiego, James Bond oraz Halinka Kiepska. Z lewej strony płótno zamyka zamyślony Małpiszon, z prawej natomiast Andy Warhol próbujący wywalczyć dla tej sytuacji nieco oddechu w formie artystycznej kreatywności.


Fragment 3
„Śmiech historii / Oniryczny Dowódca”
The Krasnals "Bitwa pod Grunwaldem". 2012. Olej na płótnie. 430 x 990 cm. Fragment nr 3 „Śmiech historii / Oniryczny Dowódca”

Do roli aktualnego dowódcy polskich sił zbrojnych awansował – Pudzian. Jak przystało na powagę naszych czasów, zamiast rumaka zaopatrzony został w kozę gimnastyczną, a chorągiew która powiewa nad nim, nosi barwy tęczowe. Historię zalewa masa czarno-białych nekrologów, omamów z przeszłości, a nad gęstą mieszaninę farsy wyskakuje nabity łeb Hitlera. Śmiech historii podsumowuje bezwzględny pisuar Duchampa, nie uznający żadnych świętości, użyczający gościny dla głowy wodza Józefa Piłsudskiego.
Nikołaj Gogol o „Ożenku”:
„Śmiech, który promieniuje ze świetlanej natury człowieka, promieniuje dlatego, że na dnie jej znajduje się wiecznie bijące jego źródło, które pogłębia przedmiot, uwypukla to, co pozostałoby niedostrzeżone, bez którego przenikającej siły płytkość i pustka życia nie przeraziłaby tak człowieka. Podłość, nikczemność, obok których obojętnie przechodzi co dzień, nie stanęłyby przed nim w tak strasznej, prawie karykaturalnej postaci. Nie zawołałby z drżeniem: „Czy naprawdę istnieją tacy ludzie?” – podczas gdy sam dobrze wie, że są jeszcze gorsi. Nie, nie mają racji ci, co mówią, że śmiech wywołuje oburzenie. Oburzają tylko rzeczy ponure, a śmiech jest jasny. Dużo rzeczy oburzyłoby człowieka, gdyby zostały pokazane mu w całej swej nagości; lecz opromienione siłą śmiechu wnoszą spokój do duszy. I ten, kto by obmyślał zemstę przeciwko złemu człowiekowi, nieomal godzi się z nim widząc, jak zostały ośmieszone niskie popędy jego duszy. Nie mają racji ci, co mówią, że śmiech nie działa na tych, przeciwko którym jest wymierzony, i że łajdak pierwszy wyśmieje łajdaka pokazanego na scenie. Łajdak-potomek roześmieje się, lecz łajdak współczesny nie będzie w stanie się śmiać! Doskonale czuje, że w pamięci wszystkich utkwił nieodparty obraz, że wystarczy jeden nikczemny ruch z jego strony, aby ten wizerunek przylgnął do niego na całe życie; wyśmiewania się zaś boi nawet ten, kto już niczego na świecie się nie lęka. Doprawdy, roześmiać się dobrym, jasnym śmiechem może tylko dobra dusza.”

W centrum „Grunwaldu” czołową pozycję zajmuje rzucająca się od razu w oczy sylwetka Wielkiego Pudziana. Będzie o nim mowa w innym miejscu; tutaj zauważmy tylko, że zgodnie z przekazem mediów, krasnele podnieśli go do rangi głównej twarzy 600-nych obchodów Bitwy w 2010 roku. A jednak gdyby nie karacenowy nagolennik, w jego ubiorze niewiele byłoby akcentów militarnych. Artyści ustawili Pudziana na pograniczu dzikiego Wschodu i cywilizowanego Zachodu. Orient reprezentuje właśnie karacena,
I dzika desperacja w oczach Pudziana, którą można, gdy się chce, pojmować jako szał bitewny. W gruncie rzeczy jednak mamy tu ostateczną deklarację nie do końca przekonanego wojownika, który w swej karierze kilkakrotnie zmieniał strony i sojusze. To determinacja człowieka, który spalił za sobą mosty, który nawet nie dba o swoją stabilność w siodle - jako że nie ma na świecie jeźdźca, który pozostałby na kozie gimnastycznej w takiej pozycji jak Pudzian w krasnalowskim „Grunwaldzie”.
Nowoczesne poglądy Pudziana są stosunkowo świeżej daty, zatem i przepaska zawodnika dumnie przepasuje czoło, podczas gdy gejowska tęcza w tle, na chorągwi, chyli się ku upadkowi. Zwróćmy jeszcze uwagę na inną cechę wizerunku Pudziana w „Grunwaldzie”: to jedyna ze znaczących postaci w obrazie, której wzrok wybiega poza obszar bitwy, w kierunku widza. Ten człowiek wcale nie prowadzi hufców do boju, poszczególni rycerze polscy już w najlepsze walczą w środku bitewnego kotła. On sprawia wrażenie, jakby ruszył na oślep, na bij zabij, a najchętniej uciekłby poza teren boju - nie z tchórzostwa, lecz powodowany wewnętrzną desperacją. Jeśli nawet prowadził rycerzy do boju, dawno się już od nich odłączył. Cała postać Pudziana to wspaniałe studium psychologiczne sylwetki wielkiego polskiego wojownika - wcale nie tak jednoznacznej, jak się aż nazbyt często przyjmuje.

No comments:

Post a Comment