Polecamy przezabawną analizę porównawczą tekstu z Obiegu ze spreparowaną na jego podstawie wersją The Krasnals.
Oto oryginał: http://obieg.pl/teksty/28163
Dla dociekliwych polecamy próbę odnalezienia różnic, bo my ich nijak dostrzec nie możemy. I co z tą demokracją, równowagą w przyrodzie?
Autorką owego przydługawego tekstu jest nikomu nieznana Chinowska. Przy czym wiele razy proponowaliśmy nasze teksty do publikacji na Obiegu i nam odmawiano ze względu na poruszane treści (pod pretekstem że jesteśmy anonimowi).
Może tym razem, gdy tekst powstał według zaakceptowanego już wzoru się uda...?
Poniżej o 'fatalnej sytuacji' sztuki węgierskiej tekst na niebiesko, tekst o sytuacji w Polsce wciąż na czerwono.
Węgierska blasfemia. O tym, jak prawica przejmuje kulturę
Polska blasfemia. O tym, jak lewica przejmuje kulturę
Skandal, jakim zakończyły się rządy lewicowego rządu Ferenca Gyurcsánya w 2009, zapewnił prawicowemu Fidesz Magyar Polgári Szövetség (Fidesz: Węgierska Unia Obywatelska) pod wodzą Viktora Orbána zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2010.
Skandal, jakim zakończyły się rządy prawicowego rządu Lecha Kaczyńskiego w 2007, zapewnił oficjalnie centralnej, ale sympatyzującej z partiami lewicowymi Platformie Obywatelskiej zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2007.
W lutym 2011 stanowisko dyrektora Műcsarnok (Kunsthalle) w Budapeszcie obejmuje Gábor Gulyás. Nominacja jest kontrowersyjna, bo odbywa się bez konkursu. Uściślając, konkurs został rozpisany, ale żaden z kandydatów biorących w nim udział nie został wybrany (a brał w nim udział również dotychczasowy dyrektor tej instytucji Zsolt Petrányi). Gulyás w konkursie nie uczestniczył, lecz został obsadzony na stanowisku dyrektora po tym, jak żaden z kandydatów konkursowych nie zyskał aprobaty władz. Gulyás nie był postacią o ugruntowanej pozycji w środowisku artystycznym. Co prawda przez ponad pięć lat był dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej i Nowoczesnej (Modern es Kortárs Művészeti Központ2) w Debreczynie, jednak objął tę instytucję jako osoba spoza branży (z wykształcenia Gulyás jest filozofem), mająca za to pełne poparcie lokalnych władz Fidesz.
W 2010 Stanowisko dyrektora Zachęty Narodowej Galerii Sztuki w Warszawie obejmuje Hanna Wróblewska. Nominacja jest kontrowersyjna, bo odbywa się bez konkursu. Minister Kultury Bogdan Zdrojewski wręczył nominację Hannie Wróblewskiej. Uściślając, konkursu nie było, lecz Wróblewska została obsadzona na stanowisku dyrektora dlatego, iż żaden z ewentualnych kandydatów konkursowych i tak nie zyskałby aprobaty władz. Minister Zdrojewski wcale się z tym nie krył, publicznie przyznając: „- Absolutną faworytką jest Hanna Wróblewska, najbardziej kompetentną i najlepiej znającą sytuację Zachęty. Nie trzeba konkursu, żeby to potwierdzić. Marnowalibyśmy tylko czas.” http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8608888,Minister_nie_chce_konkursu_na_dyrektora_Zachety.html
Tuż przed nominacją Wróblewskiej stanowisko dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie objęła Agnieszka Morawińska, z rekomendacji ministra Zdrojewskiego.
Kolejnym znaczącym wydarzeniem jest „dziwna reprezentacja” Węgier na wystawie w Muzeum Sztuk Pięknych w Pekinie, otwarta w czerwcu 2011.
Kolejnym znaczącym wydarzeniem jest „dziwna reprezentacja” Polski na Biennale Sztuki w Wenecji, otwartym w czerwcu 2011.
Trudno tu mówić o jakiejkolwiek „reprezentacji” współczesnej sztuki węgierskiej, bowiem w Pekinie pokazano głównie malarstwo poruszające tematy z historii Węgier, węgierskiej mitologii – przedstawiające wielkich bohaterów walczących o słuszną sprawę. Według index.hu z zaprezentowanych prac wyłania się następujący obraz węgierskiego społeczeństwa: jest to naród bardzo religijny, mieszkający przede wszystkim w Siedmiogrodzie, lubiący kolorowe obrazy, na których najchętniej widzi sam siebie jedzącego słoninę na Przełęczy Wereckiej3. Nie muszę chyba dodawać, że obraz ten niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Trudno tu mówić o jakiejkolwiek „reprezentacji” współczesnej sztuki polskiej, bowiem w Wenecji w pawilonie Polonii pokazano wystawę propagandową skrajnie lewicowej organizacji Krytyki Politycznej, która zaprezentowała prace izraelskiej artystki Yael Bartany, poruszającej temat polskiego antysemityzmu – przedstawiającej wielkich bohaterów żydowskich walczących o słuszną sprawę. Z zaprezentowanych prac wyłania się następujący obraz polskiego społeczeństwa: jest to naród bardzo religijny, za to nienawidzący Żydów, jego przedstawiciele to z jednej strony nieczuli i tępi przedstawiciele ciemnogrodu, z drugiej przepełnieni poczuciem winy bezradni intelektualiści. Nie muszę chyba dodawać, że obraz ten niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Według polityki kulturalnej rządu liczący się artysta to taki, który należy do Akademii Makovecza (MMA), jest związany z nieznaną nikomu galerią prywatną i porusza w swoich pracach tematy osiedlenia się Węgrów w Dolinie Karpackiej czy Trianon4. Najbardziej kontrowersyjna jest jednak wartość artystyczna i poziom prac pokazanych w Pekinie, a także to, że wystawa była organizowana pod auspicjami państwa jako obrazująca ostatnie trendy w węgierskiej sztuce współczesnej, tymczasem zaprezentowano na niej zjawiska marginalne. Ponadto nie był w nią zaangażowany żaden z liczących się kuratorów czy historyków sztuki, ludzi merytorycznie przygotowanych do takich zadań, a przede wszystkim nie brali w niej udziału ważni, liczący się artyści, zwłaszcza średniego i młodego pokolenia. Prace pokazane na wystawie można obejrzeć na stronie index.hu.
Według polityki kulturalnej rządu liczący się artysta to taki, który ma dobre układy z Krytyką Polityczną lub kręgiem znajomych i podopiecznych „guru” polskiej sztuki Andą Rottenberg. Jest związany ze znanymi ze swych układów galeriami prywatnymi Fundacją FGF oraz galerią Raster stosującymi perfekcyjnie znakomitą metodę zwaną „nacjonalizacja kosztów prywatyzacja zysków” i porusza w swoich pracach tematy krytyki polskiego zacofanego społeczeństwa, które jest nietolerancyjne, pełne homofobów, antysemitów. Ulubionym i wziętym zwłaszcza na zachodnich wystawach jest temat Holocaustu, szczególnie gdy Polaka pokaże się jako świnię (tak zaczęła się kariera Sasnala – malarza kreowanego przez polską elitę na czołowego intelektualistę Polski). Inne mile widziane tematy to queer, gender, ekologia, konsumpcja, religia, wszystkie o charakterze krytykującym zacofanie zwykłego obywatela. Wątki narodowe podejmowane są o ile odnoszą się negatywnie do wszystkiego co patriotyczne, do wszystkiego co w jakikolwiek sposób mogłoby ukazywać Polskę w pozytywnym świetle. Najbardziej kontrowersyjna jest jednak wartość artystyczna i poziom prac. Również wspomnianej izraelskiej wystawy w Wenecji, a także to, że wystawa była organizowana pod auspicjami państwa jako obrazująca ostatnie trendy w polskiej sztuce współczesnej, tymczasem zaprezentowano na niej zjawiska marginalne. Ponadto zaangażowani w nią byli jak zwykle ci sami liczący się kuratorzy. Anda Rottenberg i Sławomir Sierakowski szef Krytyki Politycznej, byli nawet bohaterami w prezentowanych filmach Bartany. Niestety nie brali w niej udziału ważni, liczący się artyści, zwłaszcza średniego i młodego pokolenia, gdyż nie tworzą oni zgodnie z obowiązującą linią poprawności politycznej. Artyści wolni i niezależni jak The Krasnals zmuszeni zostali swym wewnętrznym poczuciem artystycznego obowiązku do stworzenia alternatywnej reprezentacji Polski – oczywiście zorganizowanej na własny koszt bez jakiegokolwiek wsparcia publicznego. Zamknęli oni Pawilon Polonii informując, że na moście w Arsenale prezentowana jest „Polka Podnosząca Meteoryt z Papieża. 21:37”.
Fekete zaczyna rządzić w Akademii twardą ręką. Opinia publiczna jest zbulwersowana jego bezkompromisowością i bezpardonowym przejmowaniem kontroli nad życiem kulturalno-artystycznym Węgier. Dochodzi też do konfliktu wewnątrz samej MMA, część członków nie podoba się dyktatura Fekete, a w 2012 niektórzy spektakularnie występują z Akademii, m.in. artyści Imre Bukta i László Feher.
Anda Rottenberg rządzi polską sztuką twardą ręką. Po zdobyciu wszelkich możliwych nagród stoi na czele jury najważniejszych konkursów, jest członkiem rad programowych najważniejszych muzeów. Sama jasno określa swą dyktaturę mówiąc, że to czy coś jest sztuką jest umową między artystą a dyrektorem galerii. Mając na uwadze fakt iż dla większości dyrektorów i kuratorów jest ona niczym złoty bożek, możemy sobie łatwo wyobrazić na czym polega wolność i demokracja w świecie polskiej sztuki. Jest wiele osób i środowisk zbulwersowanych jej bezkompromisowością i bezpardonowym przejmowaniem kontroli nad życiem kulturalno-artystycznym Polski. Dochodzi też czasami do konfliktów wewnątrz elit artystycznych. Niektórym nie podoba się owa dyktatura. Gdy sytuacja niespodziewanie wymyka się spod kontroli, i np. dyrektorem zostaje ktoś nie z tej listy, jak Paweł Łubowski (wybrany dyrektorem CSW w Toruniu), odbywa się bezlitosny lincz wraz z listami protestacyjnymi nie zostawiającymi suchej nitki na ofierze.
Już wcześniej dochodziło do spięć na linii Gulyás – Fekete. Miały one dwa źródła: jednym była duża wystawa otwarta na początku sierpnia 2012 o dość ryzykownym tytule „Co to jest Węgier?” (Mi a magyar?), której kuratorem był sam Gulyás. Wzięło w niej udział ponad pół setki współczesnych artystów węgierskich, głównie średniego i młodego pokolenia, a jej tematem była narodowa identyfikacja i refleksje w sztuce współczesnej dotyczące zachowania tożsamości narodowej w dobie globalizacji, Unii Europejskiej etc. Jak łatwo się domyślić, wystawa została sceptycznie przyjęta przez środowisko artystyczno-kulturalne czy środowiska lewicowe, które uznały ją za manipulującą kontekstami historycznymi.
Jednym z ciekawszych wątków związanych z Andą Rottenberd była duża wystawa otwarta we wrześniu 2011 o dość ryzykownym tytule „Obok. Polska – Niemcy 1000 lat historii w sztuce”, której kuratorem była sama Rottenberg. Wystawa, ogromna, 1000 lat, 800 eksponatów, 200 instytucji wypożyczających. Tysiąc lat kontra ostatnie sto lat. Los Żydowski. Historia jest dla Rottenberg tylko ramą dla sztuki, zręcznie podsuwaną jako komplet w celach marketingowych. Marketing dotyczył niewątpliwie wystawy Andy Rottenberg jako Dzieła! A zabiegi, prowadzone od wielu lat, miały sprawić, by Dzieło stało się flagowym projektem Polskiej Prezydencji. Tak oto w ramach Polskiej Prezydencji chwalimy Andę Rottenberg, a ponieważ ona chwali przede wszystkim Mirosława Balkę, chwalimy zatem Balkę, bijąc czołem w ziemię. Pójdźmy jednak jeszcze o krok dalej. Tak naprawdę to nie sztuka interesuje Rottenberg, i nie sztuka polska, ale sztuka obrazoburcza, antykatolicka, modernistyczna, najlepiej jeśli na dodatek żydowska, a właściwie z naciskiem na sztukę żydowską, antyniemiecka, odwołująca się do bólu i okrucieństwa. Temat ten zdominował ostatnie sto lat historii i wystawy, i ją zakłamał, bo tu właśnie kuratorka, wkraczając na teren, najlepiej sobie znany i ten, który rzeczywiście chciała zaprezentować, porzuciła już wszelkie próby udawania, że chodzi o historię. W odcinku wystawy dotyczącym szeroko rozumianej współczesności nie chodzi o Historię. Chodzi tylko o historię sztuki współczesnej i Los Żydowski. etc. Jak łatwo się domyślić, wystawa została sceptycznie przyjęta przez środowisko artystyczno-kulturalne czy środowiska prawicowe, które uznały ją za manipulującą kontekstami historycznymi.
Nie jest tajemnicą, że premier Orbán i Imre Makovecz pozostawali w bardzo dobrych stosunkach. Głośno mówi się także o obietnicy Orbána, że po wygranych wyborach w 2010 MMA dostanie decydujący głos w sprawach kultury.
Nie jest tajemnicą, że Minister Zdrojewski i Krytyka Polityczna oraz Anda Rottenberg pozostają w bardzo dobrych stosunkach. Głośno mówi się także o tym, że mają oni decydujący głos w sprawach kultury, ich kręgi dostają najwięcej dotacji.
Wszystko odbywa się jednak pod płaszczykiem zgodności z prawem, co zapewnia wpis do konstytucji ustawy CIX z 2011, przekształcającej MMA w instytucję publiczną.
Wszystko odbywa się jednak pod płaszczykiem zgodności z prawem, co zapewnia odpowiednie kontrolowanie instytucji publicznych.
Sytuacja jest o tyle przerażająca, że wpływ MMA na życie artystyczno-kulturalne nie ogranicza się do zmian prawnych czy administracyjnych. MMA próbuje wprowadzić doktrynę, którą można by określić jako„sztuka narodowa” czy może raczej „sztuka o narodzie”. Zjawisko sztuki krążącej wokół węgierskości, historii narodu, jego korzeni, dotychczas marginalne, zostaje podniesione do rangi sztuki instytucjonalnej, mało tego: oficjalnej i obowiązującej!
Sytuacja jest o tyle przerażająca, że wpływ obecnej elity na życie artystyczno-kulturalne nie ogranicza się do zmian prawnych czy administracyjnych. Czołówka polskiego artworldu próbuje wprowadzić doktrynę, którą można by określić jako „sztuka antynarodowa” czy może raczej „sztuka o ciemnym narodzie”. Zjawisko sztuki krążącej wokół antypolskości, zmanipulowanej historii ciemnogrodu, jego korzeni, zostaje podniesione do rangi sztuki instytucjonalnej, mało tego: oficjalnej i obowiązującej!
„Nie potrzeba nam rzeczy obscenicznych, okropnych, nie potrzeba nam hańbienia Kościoła, nie potrzebne są nam skandale i prowokacje – nie jest to zadaniem nowej sztuki narodowej”
„Potrzeba nam rzeczy obscenicznych, okropnych, potrzeba nam hańbienia Kościoła, potrzebne są nam skandale i prowokacje – jest to zadaniem nowej sztuki anty-narodowej”
Kilka dni wcześniej kilkunastu artystów zakłóciło obrady MMA, wpadając na posiedzenie członków akademii z transparentem „Wykopać MMA, sztuka jest wolna”
Niedawno byliśmy obserwatorami wydarzeń, gdzie grupa młodzieży demonstrowała i zakłócała wykłady na polskich uniwersytetach, żądając równego dostępu do debaty.
Demonstranci wykrzykiwali postulaty, domagali się zniesienia ustawy dotyczącej MMA, autonomii kultury, niezależności Műcsarnok, a także demokracji i przejrzystych zasad dotowania kultury. W kierunku demonstrujących ruszyli strażnicy, a także członkowie MMA. Doszło do szarpaniny i rękoczynów. Jeden z demonstrujących, artysta Csaba Nemes, został sponiewierany przez strażników, którzy dosłownie wykopali go z sali obrad. Do tego jeden z akademików uderzył Nemesa w twarz teczką na dokumenty.
Demonstranci wykrzykiwali postulaty, domagali się autonomii kultury, niezależności Uniwersytetów, zniesienia dominacji lewicowego mainstreamu, a także demokracji i przejrzystych zasad dotowania kultury. W kierunku demonstrujących ruszyli strażnicy, a także członkowie Uniwersytetów, mimo iż uczestnicy wykonywali jedynie rytualny już taniec zwany hardbass – wprowadzający tzw. społeczny nieporządek z przymrużeniem oka. Nie doszło jednak do szarpaniny i rękoczynów. Mimo to, polskie elity i oficjalne media były zbulwersowane agresją demonstrantów przyklejając z automatu metkę nacjonalizmu i faszyzmu. Premier Tusk powiedział: „Ja uważam, że stała się rzecz straszna, choć nikt nikogo nie pobił.” Zapewnił, że jeśli tylko będzie taka możliwość, to służby państwa będą zapobiegać takim przestępstwom czy wykroczeniom.
W lutym tego roku Wolni Artyści zorganizowali kolejny protest przez budynkiem Műcsarnok, ponownie domagając się niezależności tej instytucji i sprzeciwiając się jej przejęciu przez MMA.
Wolni Artyści The Krasnals nie raz organizowali protest przed Ministerstwem Kultury, domagając się niezależności sztuki i sprzeciwiając się jej przejęciu przez Andę Rottenberg i Krytykę Polityczną.
Jak widać, sytuacja na Węgrzech nie jest wesoła. Najgorsza jest niemoc, niemożność zatrzymania ekspansji MMA i Györgya Fekete. Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem byłaby zmiana rządu, na co się, niestety, nie zanosi. Poparcie dla Fidesz i premiera Orbána nadal jest wysokie.
Jak widać, sytuacja w Polsce nie jest wesoła. Najgorsza jest niemoc, niemożność zatrzymania ekspansji Andy Rottenberg i Krytyki Politycznej. Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem byłaby zmiana rządu, na co się, być może zanosi. Poparcie dla PO i premiera Tuska na szczęście gwałtownie spada.
.
.
Opiniotwórczy blog o sztuce grupy anonimowych artystów THE KRASNALS, działających od 1.04.2008. Jako prowokatorzy kultury udowadniamy panującą w niej hipokryzję, obłudę, mechanizmy władzy. Krytykujemy sprowadzanie sztuki do propagandy politycznej, tworzenie spektaklu sztuki i odarcie jej z autentyczności. Żądamy prawa do wolności sztuki, jej demokratyczności we wszystkich sferach, również ekonomicznej. Gdzie sczeźli artyści geniusze, zastąpieni stadem identycznych nosorożców lizodupów???!!!
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Dobre
ReplyDeleteAle to były prawicowe rządy Jarosława...
ReplyDeleteCzołem Krasnale!
ReplyDeletepo głębokim namyśle :
1. szacunek za to co robliście i robicie...(przecież możecie zarabiać po prostu kasę i mieć to w dupie...)
2.Lemingi mają skłonności samobójcze i nic nie jest ich w stanie zatrzymać :)
(45 %polskich rodzin ma kłopot z płaceniem rachunków albo rat kredytów Gazeta Wyborcza z wczoraj -Wow !)
-a i tak im Jarek Kużniar z Tvn powie ,że to jest normalne i winny jest Whielki Straszny Kaczor ,a Madzia Środa podpowie,że kościół im zabrał ;)
a Pani Iza Kowalczyk im zatańczy ,jak im te mieszkanka będą zabierać...
3. można odpuścić i nastąpi selekcja naturalna :
samobójstwa,wHIELKI GŁÓD,WYJAZDY NA ZMYWAK,Anda zrobi ewakuację do Szwecji i coś tam ze Stefanem Michnikiem będzie wspominać o starym dobrym polskim antysemityzmie ...
-a jak to już pierdolnie to Lemingi nawet nie będą o tym wiedziały ,bo się będą cieszyły ,że np. o 5 gr.paliwo staniało... a zamiast kawioru dostaną kozie gówno i też będą zadowolone,bo im Pani w Tv powie ,że to jest super.
------------------------------------------------------------------
Lemigi kochane !
nawet nie jest mi Was żal,z przyjemnością czekam na spektakl jak polecicie w tą przepaść ,a ja będę pił sobie czerwone wino wytrawne... :)
i będę Was obserwował jak fikacie te koziołki przy okrągłym stole a, i może sięgniecie po Mickiewicza jesli Wam Bronek i Donek pozwoli jeszcze takie rzeczy czytać ,a i tak gówno z tego zrozumiecie ,bo Was już nie ma,ale to i tak przekracza Waszą skromną wyobraźnię.
i tak po ludzku WAm podpowiem: macie po prostu PRZEJEBANE :)
pzdr.
gn
tekst oryginalny cytujecie w całości? bo mi się drugi akapit nie zgadza ze strona obieg.pl
ReplyDelete