November 25, 2009

Komisja

Zbliża się koniec roku, i jak przystało na tego typu okres, również czas podsumowań, rankingów, ocen, nagród. W związku z tym mamy takie opowiadanko:

Komisja na Rumotach

Wóz stanął tuż pod moim blokiem 211 klatka C. Ekipa speców od oceniania ruszyła w osiedle. Tego jednego, Pawła, to znam z liceum, gramy też w siatkę we wtorki. Garnitury, teczki, powiewające krawaty i kartki do notowania… Jeden gapi się w lewo drugi w prawo. Wyrabiają sobie jednym słowem opinię profesjonalną bazującą na tym że są profesjonalistami, specjalnymi specami od specjalistycznych służb od oceniania. Inaczej mówiąc autorytety. Jak któryś z nich uroczyście wręcz ogłosi że coś jest dobrze albo źle, to taki zdezorientowany i niespokojny dotąd obywatel od tej pory jest na 100 % uświadomiony dzięki czemu osiąga poziom radosnego uspokojenia, dziecięcej szczęśliwości.
Prócz codziennej ciężkiej pracy goście dorabiają prywatnie usługami oceniania. Telefony dzwonią non stop, jakaś choroba najprawdopodobniej, zanik jakiegoś fragmentu szarych komórek u społeczeństwa, infantylizm, a do tego wygoda żeby za niego ocenić, podjąć decyzję, że niby lepsza i pewniejsza od własnej. Paweł nieraz mi mówi jak to jest, albo też ktoś zadzwoni jak jestem u niego:
- Dzień dobry, czy to phu Ocenex-pol?
- Tak, słucham
- Chodzi o to, że u mnie jest wie pan – i wtedy Paweł mi mówi że wiadomo że takiemu kolesiowi to już słychać po głosie, że taki to potrzebuje szczególnej pomocy – wyjątkowa sytuacja i nie wiem co zrobić. Raz jak sobie wszystko przemyślę, to mi się wydaje tak, ale zaraz jak wezmę pod uwagę inne argumenty, to mi się wydaje całkiem odwrotnie. Chodzi o to, że zdecydowałem sobie przyznać trochę czasu wolnego, takiego dla siebie i nie wiem, jakie zajęcie mam wybrać. Po szczegółowej selekcji zostały mi dwa: łowić ryby lub pływać kajakiem. Zupełnie nie umiem ocenić co jest dla mnie lepsze.
Wtedy ten Paweł, wyjątkowo ciepło odpowiada temu w słuchawce: - niech pan posłucha. Możemy umówić się we wtorek o siedemnastej na spotkanie w moim gabinecie i wtedy rozwiążę pana problem.
- To świetnie! Już jestem panu wdzięczny!
Albo dzwoni zapłakana kobieta: - bo mąż mnie zdradza, a teściowa chowa resztki jedzenia i bije kijem. A to czego już najbardziej nie zniosę to ten głupi kot co przyczaja się na szafie i skacze kilka razy dziennie na mój łeb i pazurami w te i z powrotem, a mi gały wychodzą na wierzch. A kolega męża wtedy odzywa się do niego, że zamawiając mnie w zoo pomylili klatki, i że lepiej by następnym razem udał się do palmiarni. Ale mój Tomuś na szczęście go nie słucha i obiecał mi że jak będę grzeczna dla niego i dla jego kumpli to niedługo kupi mi samolot… I będziemy latać nim sobie w chmurkach, takie przejażdżki hop nad chmurkę, hop pod chmurkę. A potem siup w sam środek i tam ma być taka romantyczna sytuacja i całuski, i przytulanie czułe, a Tomuś to uwielbia w ogóle głaskać mnie po włosach bo mówi że mam najpiękniejsze włosy na świecie. Nie wie pan jaki on jest cudowny… Co mam zrobić?
Przypuszczalnie od 90% pytań Pawła musi nieźle mdlić. To konkretna lawina błota spływająca mu codziennie na głowę. A jaki kolor, a jaki kształt, a jak szeroko rozewrzeć otwór i komu najpierw. Czy ocenia pan ten produkt, ten stan, ten wytwór, ten kształtny lub bezkształtny, pachnący lub bezwonny twór wysoko czy nisko? Głosować za lewymi czy za prawymi? Jak mi się nudzi w mieście czy mam się pobawić z kolegami w lesie w czołgi?
Za to jego praca na etacie, o tam to już nie ma takich, tam chodzi o poważne sprawy, nie ta skala. Tam na przykład rozstrzyga się publiczne konkursy, ocenia najważniejsze dla społeczeństwa kwestie. I dzisiejszy dzień to jest właśnie przeznaczony na ocenę stanu naszego osiedla, osiedla Rumoty, leżącego sobie godnie na zachodnim brzegu miasta.
A więc sytuacja zaczyna się rozwijać. Jak już wszyscy ci obtłuszczeni kolesie wydostali się z samochodu, zaczęli swoją grę.


- Koledzy nie wiem jak wy sądzicie, ale według mojej wstępnej oceny, wiele jest tu do poprawienia, aby życie mieszkańców mogło toczyć się według minimalnych chociaż standardów.
Zeszli właśnie ze ścieżki misternie wydeptanej w trawie przez mieszkańców.
- Tu na przykład panowie – jeden z nich wskazał na wybetonowaną płaszczyznę dwa na trzy metry na której stał samochód – brakuje trawy, kontynuacji trawnika.
- O! A tu obok odwrotnie! – sprytnie odparł drugi – tu oto zauważyłem brak wybetonowanej płaszczyzny która w tym miejscu niezbędna jest dla parkujących samochodów.
- A spójrzcie panowie w lewo! – Kolega wskazał na dość imponujących rozmiarów pole porośnięte bujną trawą i inną roślinnością, spomiędzy której wystawały w dwóch miejscach jakby konstrukcje jakby kiedyś istniejących bramek. – To jest nie do pomyślenia, mianowicie to, że zawodnicy nie mają tu spodenek!
- A jeszcze gorzej – odezwał się kolejny – że nie mają też ciał!
- O właśnie – tu Paweł się włączył – drużyna która reprezentuje to osiedle musi otrzymać surową karę za to, że jej zawodnicy są niewidoczni i nie widać też ich spodenek, z czego można wnioskować, że biegają z gołymi pupami, gorsząc przy tym nieletnich mieszkańców.

Zbliżał się wieczór, więc na jaw wyszły kolejne minusy osiedla. Jednym z nich okazały się robaki – zlatywały się całymi chmarami pod świecące latarnie. Z powodu norm higieny, bhp itp., komisja nakreśliła czym prędzej w raporcie żeby te lampy wyłączać tuż po zapadnięciu zmroku. A w dzień niech sobie świecą.
Widać zmęczyli się właśnie, bo zatrzymali się na mały odpoczynek w knajpie. Mniej oficjalne okoliczności sprzyjały teraz nieco bardziej rozluzowanej atmosferze.
Ufff… ciężko sapie jeden i opada na krzesło.
- Panowie, to co, mała przerwa by się przydała. He He, Jacek zamawiaj po piwku bo te długie spacery to mnie wykończą. Kurwa i mam taką sugestię. Tu pierwszy paragraf w regulaminie Rumotów to ma być szereg panienek jako komitet powitalny dla szacownej komisji. I teraz tu oto raz dwa trzy jak te Chinki na olimpiadzie, usteńka proszę szeroko, zgięcie w lędźwiach i tyłeczki elegancko wypięte równiuteńko w kierunku wielmożnej komisji. I raz i pochył w przód. I dwa i rozkrok, trzy – spódniczki w górę! Na to my raz dwa trzy do przodu ładuj broń i strzał!
- Ty, Maciek, a ja bym tak od przodu i do niej zagadał cing ciang ciung i w ten uśmiech cel. Ja od frontu ty od tyłu. To byśmy się po chińsku wreszcie dogadali.
- No to ja kurwa zapiszę że obowiązkowe zajęcia z chińskiego dla lasek w wieku … 15-20. I aerobik.
- Hej, Misiek! Ty lepiej taniec im zapisz to się wciągną, będzie im przyjemnie i się zaangażują. Urządzimy im taki taniec z gwiazdami, o którym w tych małych główkach nie miały możliwości żeby sobie pomyśleć. I każda w Akademii Tańca będzie gwiazdą numer jeden.
- A w ogóle to co tu tak panowie pusto? Gdzie wszystkich wywiało? A na ulicach łażą jak zombi. Co za nuda! Jak tu można żyć? Wiecie co, tak szczerze co do mnie, to ja bym przez to właśnie nie mógł tu mieszkać. I postuluję za tym, że to najkonkretniej obniża poziom Rumotów. – Pawła w tym momencie coś poniosło, powstał, i strzelił taką oto mowę, bo Paweł to czuje misję i lubi wygłaszać mowy: - Szanowni Rumotowianie, według opinii naszej komisji, najbardziej zaniża ocenę osiedla jego nuda i brak życia społecznego, brak wspólnej idei, która zżyłaby mieszkańców ze sobą. Bo człowiek w swym życiu musi coś osiągać, mieć wspólny cel, aby czuł się potrzebny i spełniony. Do tego wiadomym jest, że ducha i chęć do życia podgrzewa dobra kondycja fizyczna. Dlatego bacząc na wasze dobro w naszym raporcie zalecamy, aby na polu obok boiska, miejsce to przeznaczyć na centrum aktywności społecznej o nazwie „Nasze żywe wzgórze”. Cała sprawa polegać ma na tym, że w pierwszej połowie roku wszyscy mieszkańcy kopią tu wielki dół, a z wykopanej ziemi usypują obok wielką górę. I proszę! I mamy za jednym razem swoją oryginalną atrakcję turystyczną, którą z dumą można się chwalić przed innymi. Bo oto tu u nas własnymi rękoma usypaliśmy wspólnie największą najpotężniejszą na wszystkich osiedlach górę! Tak Panowie i Panie! A latem kiedy oto byłaby przerwa w kopaniu, jedni wspaniale uprawiają wspinaczkę górską, inni przepiękny ekstremalny sport bungy jumping. Ale to nie wszystko słuchajcie. To nie wszystko. Sami się domyślacie, że góra ani dół nie mogą powiększać się w nieskończoność. Więc w drugiej połowie roku dół z powrotem zasypywany zostaje waszymi własnymi rękoma piaskiem. Wówczas oto jak wspaniale będziecie dumni z tego, że własnymi siłami zdołaliście w tak krótkim czasie wyrównać tak nierówny teren i do tego stopnia go wypolerować, że spełnia kolejną funkcję – służy za lodowisko w zimie. Bo wspólną pracą i zaangażowaniem osiąga się cel i buduje niezapomniane więzi społeczne!

***
Jeszcze kilka istotnych punktów znalazło się w raporcie, a po tygodniu składania papierów i przerzucania z rąk do rąk, z biurka na biurko, przystąpiono do realizacji poprawek w stanie osiedla. Wracając wczoraj wieczorem do domu od razu z zadowoleniem zauważyłem, że lampy się nie świecą. Po dziewiątej wieczorem wparował do mnie znajomy, który mieszka na tym osiedlu, myślałem że mnie zabije:
- Coś ty skurwysynie znów mądrego wymyślił? To ja haruję po dziesięć godzin dziennie i zamiast po pracy mieć zasłużony luzik, mielone, schabowe, laczki, taniec z gwiazdami i z kiepskimi, piździ miździ z żonką, to ja jak ten ostatni debil mam zapierdalać na tę pieprzoną budowę i do nocy kopać twój idiotyczny dół co żeś pod wpływem swojego talentu na niego wpadł? A lepiej żebyś to ty wpadł do niego i tam został zakopany! I to jako ściśle chroniony skarb Rumotów, ogrodzony metalową barierką z tabliczką że ani kamyszka nie można tknąć i zabrać go sobie do domu na szczęście żeby potem schować na półce w szkatułce ze sklepu indyjskiego.
Byłem zbulwersowany zachowaniem mojego kolegi i wywnioskowałem, że musi on dojrzeć do tego, aby zrozumieć projekt naszej komisji. Dopiero doświadczając go okaże się jak w sposób pozytywny na niego wpłynie. Bądź co bądź to prosty człowiek, przyjechał z małego miasteczka, trochę się dorobił, kupił tu sobie mieszkanie i lepszy samochód. Trzeba zrozumieć, że tacy ludzie pewnych rzeczy, nawet stworzonych z myślą o nich, nie zrozumieją. Hmm… zobaczymy co powie po kilku latach kopania.
Od razu przypomina mi się ten facet, co pytał się, czy ma łowić ryby czy pływać kajakiem. Potem narobił takiego szumu na forach w internecie, że ze mnie szkarlatyn i moje oceny są nic nie warte i że miał z mojego powodu dużo kłopotów. Poradziłem mu wtedy że nie musi z niczego rezygnować i może łowić kajaki. Potem okazało się, że złapał na haczyk dziesięciu kajakarzy, którzy wnieśli pozew o rozerwany łuk brwiowy, usta czy nos.
Ja jak wiecie jestem człowiekiem szanowanym, jako profesjonalista rozwijam się i podążam za współczesnymi trendami. Uważam, że niestandardowość i kreatywność to dziś podstawa. Niestety większość obywateli tego nie rozumie. Ludzie nie wiedzą czego chcą. Ale jak im ktoś, jakiś stabilny autorytet, coś doradzi, ktoś kto jest w stanie wyjść poza ich ograniczony horyzont, to mają pretensje.
Ale cóż…wielkie umysły zawsze wyprzedzały swoją epokę, w której tak często spotykały się z pogardą mas. Rozwój ludzkości wymaga poświęceń światłych jednostek.
Przepraszam… Mam kolejny telefon.

No comments:

Post a Comment