(polemika m.in. z tekstem Moniki Weychert Waluszko pt. "Gniew piękności szkodzi" na Obiegu.pl)
http://obieg.pl/teksty/23246
Przykazanie główne – nie bądź grzesznikiem jak faryzeusze, lecz miłuj bliźniego swego jak siebie samego.
Sami faryzeusze nazywali siebie chawerim tzn. "równi sobie", "współtowarzysze". Faryzeusze byli w zasadzie stronnictwem ludzi świeckich, będącym opozycją wobec kapłańskiej arystokracji saduceuszów, starającym się jednak w swoim postępowaniu przestrzegać świątynnych reguł czystości. Zyskali sobie reputację ekspertów w dziedzinie interpretacji Pisma. Faryzeuszy czasem określa się mianem "Uczeni w Piśmie". Część faryzeuszy spotykała się z krytyką za przesadny formalizm, zadufanie w sobie i obłudę, czyli, że narzucali ludziom przepisy, których sami nie przestrzegali lub też przestrzegali tylko formalnie. W dzisiejszych czasach mianem faryzeusza określa się człowieka fałszywego i obłudnego.
Proszę Państwa, po niezbyt udanej ripoście pana Marcina Krasnego, redakcja Obiegu.pl zdecydowała się na wystawienie kolejnego zawodnika który dowiódłby, iż cokolwiek co niezwiązane byłoby z myślą „Uczonych w Piśmie”, jest ciemnogrodem. Osobą tą jest pani Monika Weychert Waluszko, a tekst nosi tytuł „Gniew piękności szkodzi”. Tym razem mamy do czynienia z sytuacją zdecydowanie bardziej kulturalną, co jest już dużym plusem, z czego ogromnie się cieszymy.
Proponujemy powyżej przytoczoną faryzejską dygresję, wpisującą się w zaproponowaną przez panią Waluszko retorykę biblijną. Ciekawe że jest to retoryka coraz chętniej stosowana przez przedstawicieli lewicy. Może to i dobrze, miejmy nadzieję że środowisko z odrazą odnoszące się do Kościoła ujrzy w nim wiele cech bliźniaczych swoim ideałom i kwestią dyskusyjną będzie komu do nich bliżej a kto traktuje je tylko na pokaz. Najprawdopodobniej funkcjonuje w tym wypadku zasada iż przeciwności się przyciągają, a podobieństwa – jak widać nie. Jednak trochę zabawnie brzmi, gdy wykorzystuje się pewną konwencję bez zrozumienia i przy całkowitym braku dystansu do siebie samego. Artystów, kuratorów i krytyków z poczuciem humoru nie znajdziecie na lewicy. Dystans do siebie – taki chłopski – ma spora część wyszydzanych przez to środowisko ‘ciemnogrodzian’. Nasi „uczeni w Piśmie” np. z założenia nie poniżają się do pewnego poziomu, nie rozmawiają z osobami, które nie wspięły się na odpowiedni stopień humanizmu. Z tego właśnie powodu – o zgrozo – wykluczają, nie dyskutują, ale za to z góry pouczają i pokazują gdzie czyje miejsce. Nachylają się nad karłami i dają reprymendę grożąc palcem wskazującym. Nawet za wiele nie tłumacząc, nie wiadomo czy z braku wiedzy czy z braku dostatecznej motywacji aby wysilać się przy tak niegodnym przeciwniku. Przykro nam jest stwierdzić, że te inne osoby traktuje się jak głupków, oszołomów, czy innych wieśniaków. Autorzy tych uszczypliwych tekstów być może myślą że się obrazimy. Jest wręcz przeciwnie. Za co mielibyśmy się obrażać? Jesteśmy karłami, – jesteśmy. Walczymy w twarzowych maseczkach jak próbuje przedrzeźnić pani Waluszko? Walczymy. Jesteśmy więc sfrustrowani i zazdrośni, nie ma innej opcji (śmiech). A propos twarzowych maseczek, z których w charakterystyczny dla lewicy sposób nabija się pani Waluszko i w ten sam sposób udaje (bo nie posądzamy o rzeczywisty brak zrozumienia) że nie rozumie kluczowego znaczenia anonimowości, przytaczamy sympatyczny cytat prezydenta Komorowskiego. Cytat ten dotyczy dwóch wydarzeń: Europejskiego Kongresu Kultury we Wrocławiu, gdzie zamaskowane Krasnale w pomarańczowych strojach zaskoczyły przybyłego na otwarcie prezydenta, oraz marszu Niepodległości i zamieszek chuligańskich. Prezydent Komorowski chce wprowadzenia zakazu zasłaniania twarzy na demonstracjach. Zakaz zasłania twarzy miałby obowiązywać z pewnymi wyjątkami. "Poza sytuacjami, gdzie te twarze muszą być zasłonięte, bo demonstracją może być na przykład manifestacja krasnoludków".
Pani Waluszko wspomina różne grzechy i grzeszki, np. pisze że krasnale gryzą po kostkach, po czym w kolejnym akapicie z apetytem kąsa korzystając z okazji, dyrektora CSW w Toruniu Pawła Łubowskiego. Jest to dość żenujące, zwłaszcza w kontekście szeroko głoszonych postulatów tolerancji i demokracji w sztuce. My jesteśmy za wolnością, nie za zakazami. Niestety po raz kolejny z przykrością stwierdzamy, że środowisko obecnego establishmentu sztuki jest populistyczne i co najgorsze, z pięknymi ideałami lewicy nie ma nic wspólnego. A kiedy pojawiają się negatywne emocje, niekontrolowanie wymskną się różne rzeczy – jak to, że Krasnale NIE są dla pani Waluszko miłym towarzystwem. Jak słyszymy, że tolerancja i humanizm to dowody demokratycznego działania np. Krytyki Politycznej która monopolizuje polski świat sztuki, to nas pusty śmiech ogarnia. Niestety, są to najczęściej owi ‘uczeni w piśmie’, faryzeusze. Pani Waluszko, co nas bardzo zdziwiło, wyraża jednoznaczną opinię o zbyt miękkim ostracyzmie skierowanym wobec kuratora wystawy Thymos – Kazimierza Piotrowskiego. Poucza i krytykuje za jego grzech pychy. Czy jednak faryzeusze są wolni od tego grzechu? Czy nie powinna obowiązywać zasada – kiedy wymagasz czegoś od innych, sam powinieneś świecić przykładem?
Stan polskiego świata sztuki być może wymaga weryfikacji. Chcielibyśmy aby stanowił on nowoczesną, humanistyczną awangardę która będzie ponad podziałami politycznymi i partyjnymi. Sztuka tak naprawdę powinna dotyczyć tak ważnych sfer naszego życia jak prawa człowieka, prawa obywatelskie, a nie być jak to jest obecnie, przede wszystkim narzędziem propagandy politycznej. Mamy nadzieję, że to będzie nie tylko cel różnej maści krasnali, ale liczymy także na wsparcie kolegów i koleżanek działających w różnych dziedzinach sztuki.
Wracając do panującego dziś oficjalnie w sztuce monopolu skrajnej lewicy reprezentowanego przez Krytykę Polityczną - boimy się każdego monopolu. Monopole są agresywne, starają się opanować wszystko co można. Wszechobecna dominacja jednej formacji może prowadzić do atrapy demokracji. Poza tym monopol jest niekorzystny dla samej władzy. Kontrola, jak w samochodzie pedał hamulca, jest niezbędna. Monopol, który ma niewiele hamulców, albo nie ma ich wcale, jest niebezpieczny. Dobremu politykowi instynkt powinien podpowiadać – nie bierz za dużo, bo się udławisz. Ale osoby jak Anda Rottenberg czy Sławomir Sierakowski, chyba zdają sobie sprawę z zagrożeń, bo niektórymi dziedzinami nie chcą się zajmować np. chlubnymi wydarzeniami z historii Polski czy pozytywnym kreowaniem wizerunku naszego kraju za granicą – wręcz przeciwnie – z zapałem kompromitują nas i obniżają wartość wszystkiego co polskie. Czyżby kompleks prowincjonalny, fatalna miłość do mitycznej zagranicznej nowoczesności, dla której zrobi się wszystko byle by nie popaść w szpony bestii zwanej kołtuństwem, patriotyzmem, narodową ciemnotą…? I kto tu jest chory? Kto powinien być pacjentem poddanym terapii mającej na celu usunięcie mikromanii? Andę Rottenberg znajdujemy w grupie kuratorów utalentowanych, choć ten talent rozwinął się późno i czasem pozostaje przyćmiony. Zbyt często okoliczności decydują o tym, że zaliczamy ją raczej do grupy kuratorów sfrustrowanych i zdystansowanych (osoby które doszukują się frustracji u Krasnali, powinny obrócić swój celownik o 180 stopni i spojrzeć właśnie w tym kierunku. Bo w przeciwieństwie do pani Rottenberg wraz z ekipą, Krasnale są dumne ze swej tożsamości i nie mają żadnych kompleksów). Wystarczy przypomnieć wypowiedzi o ‘nielubianych’ artystach. Teraz jednak stworzyła z Krytyką Polityczną obóz, zdobyła szczyty kariery, zniknęli współpracownicy, najbardziej wpływowi i ambitni. A to wymaga talentu, choć też zdecydowania, bezwzględności i pełnego posłuszeństwa zachodnim elitom. Ale my wolimy od talentu oceniać skuteczność. Dopóki całe to środowisko ma doskonałe układy z ministerstwem kultury i z najbardziej wpływowymi politykami, kłopoty wewnętrzne je omijają. Prawdziwe problemy zaczynają się wraz z pierwszą porażką. Na razie Krytyka Polityczna idzie naprzód i wszyscy, którzy nawet noszą w sobie żale, grają w tej drużynie, bo wiedzą, że to ma sens. Kiedy zaczną się pierwsze kłopoty, zaczną się rozliczenia.
Pani Waluszko mówi w wypadku Piotrowskiego o populizmie. My powiedzielibyśmy raczej o odwadze. Zwłaszcza w kontekście wyczuwanej agresji ze strony środowiska i nawoływania do ostracyzmu. Zawsze stajemy w obronie wolności wypowiedzi twórczej i demokracji w sztuce, co pani Waluszko utożsamiła z popieraniem poglądów politycznych pana Piotrowskiego. Jeszcze raz podkreślamy, że nie popieramy żadnej konkretnej formacji politycznej, lecz bronimy pewnych postaw i wartości. Pani zarzuty są zupełnie nietrafione. Ale rezonans naszych wypowiedzi nam schlebia. Już od prawie 4 lat środowisko traktuje nas jak oszołomów, a jednak ciągle nasze słowa mają jakąś wagę.
Autorka tekstu, która nie pała sympatią do krasnali, dla ułatwienia sobie zadania, dopycha nas na siłę do szuflady z napisem „znienawidzeni przez inteligentnych nowoczesnych ludzi zaściankowi pisowcy” – banalny zabieg skrótu myślowego, do tego oklepany. To demagogia, a reakcja autorki pokazuje, że gra ona na prostych odruchach. Nie na analizie naszych tekstów i prac, których w większości nie przeczytała. Od osoby jednak która ma ambicję i chciałaby zostać poważnym i szanowanym krytykiem, wymaga się solidnego zebrania i sumiennego przeanalizowania istniejących materiałów. Bo w przeciwnym razie krytyk naraża się na kompromitację. The Krasnals natomiast, jako swoiści outsiderzy, w wyniku swoich subwersywnych działań, zgromadzili już pewien istotny kapitał, ileś tysięcy ludzi ich popiera, rokują nadzieje na konkretne zmiany w systemie. Ich obecna pozycja na czele awangardy staje się coraz bardziej prorocza.
Dziś poważnym problemem jest niemożliwość pokazania się w mediach, o czym już wspominaliśmy wiele razy, ale wierzymy, że to się zmieni.
Każdy młody człowiek powinien być otwarty i chłonny na wszystko dookoła. Uważamy, że system poglądów skrajnej lewicy jest z definicji zamknięty. Dzisiejsza elita sztuki zamyka młodych artystów na kontakty z innymi, zamyka im drogę do wolności twórczej…
Racja, tym wywyższaniem się Krytyka P. wpędzi się do grobu.
ReplyDeleteWyjątkowo trafne uwagi, kompleks niższości dzisiejszych elit urósł do niespotykanych dotąd rozmiarów. Dlaczego boją się zaścianka - bo wywodzą się z niego?
Nie na temat, ale moze was to zainteresowac:
ReplyDeletehttp://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35760,10764375,Zidane__szto_ty_zdielal__Wroclaw_w_Europie_Wschodniej.html
jak to okreslil jeden z komentatorow - "artykul napisany z pozycji 16-letniej blachary".
Anonimowy2
Wydaje mi sie ze te polemiki sprowadzaja sie do zwyklego 'reputation assault'. Nie wiem czy artysci powinni sie wypowiadac o innych artystach. Czasem moga pochwalic, rekomendowac, nawet promowac. Gdzie sa krytycy, filozofowie, etc..? W tym tekscie i w tych wydarzeniach jest ze dwadziescia tematow, wartych poruszenia. Przeciez takich "Obiegow" to powinno byc ze dwadziescia. I jeszcze na reklamach mozna zarobic, zamiast wisiec u klamki.
ReplyDelete.........
Fenomen "cywilizatorow" to jakby inna sprawa. Po pierwsze: w zwiazku z dluga izolacja tego kraju, do niedawna oplacalo sie byc "dilerem" idei przychodzacych ze swiata. Po drugie: polska refleksja na temat kultury jest niewiarygodnie zacofana. W jednym z filmikow ktore tu wklejaliscie Zdrojewski powoluje sie na ksiazke wydana w 1952 roku! I jak na Polske to jest bardzo dobrze. Poglady przecietnego inzyniera Mamonia mozna datowac najpozniej na lata 70' XIX wieku. Trzecia sprawa: ci wszyscy Mamonie - do ktorych mozna zaliczyc czesc tzw. dzialaczy - maja zbyt duzo do powiedzenia. Ich wplyw przeklada sie na przyklad na niedorzeczne sposoby wydawania pieniedzy "na kulture" i w marnotrawstwa.
.......
Moim zdaniem zamiast gryzc sie nawzajem powinniscie wziac sie za zbudowanie fundamentow solidnej polityki kulturalnej z prawdziwego zdarzenia. Nawet jezeli zajmie wam to 10 lat. Odziedziczyliscie bardzo ladna nieruchomosc w ladnym polozeniu. Od was - mowie o calej generacji - zalezy czy ja zrujnujecie, czy rozwiniecie w cos fajnego.
Anonimowy 2
http://zakladslusarstwa.blogspot.com/2011/12/tu-nie-bedzie-przeklinania-chyba-ze-w.html
ReplyDelete