W ramach festiwalu Urban Legend (ale oczywiście bez wiedzy organizatorów i oficjalnych uczestników) który miał miejsce w Poznaniu w sobotę 13 czerwca, na zlecenie naszej grupy The Krasnals odbył się performance "Dzielnica Tolerancji".
The Krasnals. Whielki Krasnal. "Dzielnica Tolerancji". 2009. Olej na płótnie. 60 x 81 cm
Tolerancja nie oznacza akceptacji (por. łac. acceptatio - przyjmować, sprzyjać) czyjegoś zachowania czy poglądów. Wręcz przeciwnie, tolerancja to poszanowanie czyichś zachowań lub poglądów, mimo, że nam się one nie podobają.
(Wikipedia)
W roku Pańskim 2009 w Poznaniu nastąpiło przełomowe wydarzenie kulturowe. Przy ul. Małe Garbary dominujący architektonicznie w tym miejscu komin przetworzono na muzułmański minaret. Niech ta niezwykła chwila będzie symbolem tolerancji, przyjaźni i miłości między kulturami i religiami: chrześcijańską, judaistyczną i islamem. Komin minaret, Katedra poznańska i pływalnia miejska – była Synagoga żydowska łączą się w swoistym trójkącie prowokującym do dialogu kultur.
Niech żyje przyjaźń i tolerancja!!!
Fajnie, że zrobi się tu multikulturowo. Dosyć już mamy monopolu katolickiego. Nareszcie trochę odmiany! Będzie fajne stereo – najpierw dzwony z katedry, a zaraz głos muezina… albo razem, w duecie.
Teraz ciągle to samo: imprezy komunijne, nauki przedmałżeńskie, specyficzna moda rzeszy ludzi zmierzających w kierunku kościoła na niedzielną mszę św.
Może być fajnie: otwieram drzwi mieszkania i witam się z sąsiadką z chustą na głowie, zakładającą buty pozostawione na klatce schodowej. Schodzimy na dół, a przy bloku na ławce siedzi ciemnowłosa kobitka z pierwszego piętra, ubrana skromnie na czarno wg zwyczaju żydowskiego. Przysiadamy się na chwilę, w krótkiej rozmowie porównujemy swoje zwyczaje żywieniowe; żydówka daje nam do spróbowania jakiś fajny pasztet z ciecierzycy…
Za długo nie siedzę, bo przyjeżdżają sąsiedzi z drugiego – trzech braci, pochodzą z Turcji. Ci to mają temperament!!! Najpierw zaczęli wydzierać się o coś, coś im nie pasowało z zaparkowaniem samochodu, narzekali na woźnego, zrobiło się trochę za głośno, do tego między sobą o coś im poszło. Ok, fajnie, ale jeden skierował się już do wejścia:
- Hello piękne panie! Co słychać? Super słoneczko! A co tu mamy dobrego? Pasztecik? Hmm… niezły, musicie spróbować naszego przepisu, który żona robi. To jest dopiero!!! Paluszki lizać! Jutro powiem żonie żeby zrobiła i spotykamy się żeby spróbować. To co? Jesteśmy umówieni!
Waham się, bo ten facet jest nieprzewidywalny - zabił swoją córkę. To było w zeszłym roku - oficjalna wersja była, że to samobójstwo. Ale i tak wszyscy w bloku wiedzą, że to była sprawa honoru. Ja tam się w to nie mieszam, to przecież ich tradycje kulturowe.
Muszę już iść po syna do szkoły. Wychodzę na ulicę, musiałam szybko iść, bo nie lubię przechodzić koło tych straganów, które prowadzą przybysze z Pakistanu. Albo tak jest albo tylko mi się wydaje, że tam ciągle śmierdzi i jest pełno zarazków… to mięso w papierze nad którym latają muchy… a obok tony śmieci… Ale fajne mają przyprawy i słodycze, czasem kupuję. Więc w sumie ok. W szkole odbieram syna wcześniej ze świetlicy, bo nie chodzi na religię. Pamiętam jak jeszcze kiedyś denerwowało mnie, że siostra zakonna brała czynny udział w społecznym życiu szkoły np. była sierotką przy losowaniu nagród na występach, na zebraniach dla rodziców zawsze potem było z nią spotkanie… A zupełnie nie rozumiałam już trzech wolnych dni od nauki z powodu rekolekcji, zaczynania roku szkolnego mszą itp. Teraz jest przynajmniej jakaś równowaga. Tornister można sobie poświęcić w kościele, synagodze czy meczecie. Część dziewczynek nosi chusty na głowach, część chłopców jarmułki… A na przerwie rozmawiają sobie razem nauczyciel od islamu, judaizmu i siostra od religii. I jedzenie w stołówce jest fajne, bardziej urozmaicone! Kucharki wzbogaciły dania o elementy kuchni koszernej i tureckiej. Jest naprawdę smaczne, syn zjada z chęcią oba dania…
Jest to też fajna nauka życiowa, bo Żydzi i Turcy są bardzo sprytni. Można się od nich nauczyć jak prowadzić biznes.. Jak do swojej wiedzy doda się trochę z ich sztuczek mogą być naprawdę fajne efekty. Parę razy już się nabrałam na coś, np. kupiłam od Turka coś do czego nie byłam przekonana; a od znajomej znam historię jak za grosze sprzedała kamienicę Żydom i cały czas nie może tego przeżyć. Ale oni jakoś tak ją obrobili, że ani się nie spostrzegła i było po sprawie.
Dużo by pisać, ale najważniejsze, że wyszliśmy z tej polskiej zaściankowości i za pomocą tolerancji mamy kontakt ze światem. U nas w bloku to tylko dwie rodziny są typowo polskie i katolickie, reszta to przybysze lub rodziny mieszane. Nie jest źle, na minusy też można znaleźć jakiś sposób np. kiedy zatrudniliśmy w bloku dwie sprzątaczki i zorganizowaliśmy podwójne wywożenie śmieci jest naprawdę przyzwoicie.
Jest paru fajnych ciemnych facetów w bloku, zawsze to jakaś zachęta żeby fajnie się ubrać, trzyma w napięciu. Syn bawi się czasami na podwórku z dzieciakami od tych rodzin, niezła szkoła życia… Dziewczynki od tej rodzinki tureckiej są bardzo ładne, dwa i trzy lata młodsze od syna. Może się z nimi bawić, czemu nie, ale mam nadzieję, że nie będzie zmuszał mnie w przyszłości do chodzenia do meczetu albo do nie jedzenia przez cały dzień… On jak będzie dorosły niech robi co chce….
Ech.. może być fajnie.
The Krasnals. Whielki Krasnal. "Dzielnica Tolerancji". 2009. Olej na płótnie. 60 x 81 cm
Tolerancja nie oznacza akceptacji (por. łac. acceptatio - przyjmować, sprzyjać) czyjegoś zachowania czy poglądów. Wręcz przeciwnie, tolerancja to poszanowanie czyichś zachowań lub poglądów, mimo, że nam się one nie podobają.
(Wikipedia)
W roku Pańskim 2009 w Poznaniu nastąpiło przełomowe wydarzenie kulturowe. Przy ul. Małe Garbary dominujący architektonicznie w tym miejscu komin przetworzono na muzułmański minaret. Niech ta niezwykła chwila będzie symbolem tolerancji, przyjaźni i miłości między kulturami i religiami: chrześcijańską, judaistyczną i islamem. Komin minaret, Katedra poznańska i pływalnia miejska – była Synagoga żydowska łączą się w swoistym trójkącie prowokującym do dialogu kultur.
Niech żyje przyjaźń i tolerancja!!!
Fajnie, że zrobi się tu multikulturowo. Dosyć już mamy monopolu katolickiego. Nareszcie trochę odmiany! Będzie fajne stereo – najpierw dzwony z katedry, a zaraz głos muezina… albo razem, w duecie.
Teraz ciągle to samo: imprezy komunijne, nauki przedmałżeńskie, specyficzna moda rzeszy ludzi zmierzających w kierunku kościoła na niedzielną mszę św.
Może być fajnie: otwieram drzwi mieszkania i witam się z sąsiadką z chustą na głowie, zakładającą buty pozostawione na klatce schodowej. Schodzimy na dół, a przy bloku na ławce siedzi ciemnowłosa kobitka z pierwszego piętra, ubrana skromnie na czarno wg zwyczaju żydowskiego. Przysiadamy się na chwilę, w krótkiej rozmowie porównujemy swoje zwyczaje żywieniowe; żydówka daje nam do spróbowania jakiś fajny pasztet z ciecierzycy…
Za długo nie siedzę, bo przyjeżdżają sąsiedzi z drugiego – trzech braci, pochodzą z Turcji. Ci to mają temperament!!! Najpierw zaczęli wydzierać się o coś, coś im nie pasowało z zaparkowaniem samochodu, narzekali na woźnego, zrobiło się trochę za głośno, do tego między sobą o coś im poszło. Ok, fajnie, ale jeden skierował się już do wejścia:
- Hello piękne panie! Co słychać? Super słoneczko! A co tu mamy dobrego? Pasztecik? Hmm… niezły, musicie spróbować naszego przepisu, który żona robi. To jest dopiero!!! Paluszki lizać! Jutro powiem żonie żeby zrobiła i spotykamy się żeby spróbować. To co? Jesteśmy umówieni!
Waham się, bo ten facet jest nieprzewidywalny - zabił swoją córkę. To było w zeszłym roku - oficjalna wersja była, że to samobójstwo. Ale i tak wszyscy w bloku wiedzą, że to była sprawa honoru. Ja tam się w to nie mieszam, to przecież ich tradycje kulturowe.
Muszę już iść po syna do szkoły. Wychodzę na ulicę, musiałam szybko iść, bo nie lubię przechodzić koło tych straganów, które prowadzą przybysze z Pakistanu. Albo tak jest albo tylko mi się wydaje, że tam ciągle śmierdzi i jest pełno zarazków… to mięso w papierze nad którym latają muchy… a obok tony śmieci… Ale fajne mają przyprawy i słodycze, czasem kupuję. Więc w sumie ok. W szkole odbieram syna wcześniej ze świetlicy, bo nie chodzi na religię. Pamiętam jak jeszcze kiedyś denerwowało mnie, że siostra zakonna brała czynny udział w społecznym życiu szkoły np. była sierotką przy losowaniu nagród na występach, na zebraniach dla rodziców zawsze potem było z nią spotkanie… A zupełnie nie rozumiałam już trzech wolnych dni od nauki z powodu rekolekcji, zaczynania roku szkolnego mszą itp. Teraz jest przynajmniej jakaś równowaga. Tornister można sobie poświęcić w kościele, synagodze czy meczecie. Część dziewczynek nosi chusty na głowach, część chłopców jarmułki… A na przerwie rozmawiają sobie razem nauczyciel od islamu, judaizmu i siostra od religii. I jedzenie w stołówce jest fajne, bardziej urozmaicone! Kucharki wzbogaciły dania o elementy kuchni koszernej i tureckiej. Jest naprawdę smaczne, syn zjada z chęcią oba dania…
Jest to też fajna nauka życiowa, bo Żydzi i Turcy są bardzo sprytni. Można się od nich nauczyć jak prowadzić biznes.. Jak do swojej wiedzy doda się trochę z ich sztuczek mogą być naprawdę fajne efekty. Parę razy już się nabrałam na coś, np. kupiłam od Turka coś do czego nie byłam przekonana; a od znajomej znam historię jak za grosze sprzedała kamienicę Żydom i cały czas nie może tego przeżyć. Ale oni jakoś tak ją obrobili, że ani się nie spostrzegła i było po sprawie.
Dużo by pisać, ale najważniejsze, że wyszliśmy z tej polskiej zaściankowości i za pomocą tolerancji mamy kontakt ze światem. U nas w bloku to tylko dwie rodziny są typowo polskie i katolickie, reszta to przybysze lub rodziny mieszane. Nie jest źle, na minusy też można znaleźć jakiś sposób np. kiedy zatrudniliśmy w bloku dwie sprzątaczki i zorganizowaliśmy podwójne wywożenie śmieci jest naprawdę przyzwoicie.
Jest paru fajnych ciemnych facetów w bloku, zawsze to jakaś zachęta żeby fajnie się ubrać, trzyma w napięciu. Syn bawi się czasami na podwórku z dzieciakami od tych rodzin, niezła szkoła życia… Dziewczynki od tej rodzinki tureckiej są bardzo ładne, dwa i trzy lata młodsze od syna. Może się z nimi bawić, czemu nie, ale mam nadzieję, że nie będzie zmuszał mnie w przyszłości do chodzenia do meczetu albo do nie jedzenia przez cały dzień… On jak będzie dorosły niech robi co chce….
Ech.. może być fajnie.
No comments:
Post a Comment